• Czwartek, 25 kwietnia 2024
X

Bitwa powietrzna nad Miusem 17 lipca – 4 sierpnia 1943 r. Cz. II

Radzieckie dowództwo z irytacją obserwowało, jak własne siły myśliwskie na froncie z dnia na dzień gwałtownie topnieją, a Niemcy, dzięki przerzuceniu nowych formacji bombowych, coraz bardziej wpływają na radzieckie wojska na ziemi. Messerschmitty panowały na niebie, zadając poważne straty samolotom szturmowym z czerwoną gwiazdą. Konieczne było pilne wzmocnienie jednostek myśliwskich na froncie Mius, zwłaszcza biorąc pod uwagę szeroki zakres zadań, jakie musieli wykonywać piloci Jaków i ŁaGG-ów. Wzmocnienie 8. Armii Powietrznej nowymi jednostkami nie było jednak takie proste. Postanowiono „poprosić” o pomoc najbliższych sąsiadów, czyli osłaniającą tyły radzieckiego frontu 105. IAD podporządkowaną 10. IAK PWO. Dowództwo dywizji otrzymało rozkaz sformowania połączonej grupy myśliwskiej z różnych pułków i przeniesienia jej pod dowództwo 8. Armii Powietrznej.

Przed południem 20 lipca wydzielone grupy z 182., 234., 266. i 628. IAP oraz 38. GIAP przyleciały na lotnisko Filinskij, które znajdowało się na wschód od Kujbyszewa. Improwizowana grupa myśliwska dysponowała 40 samolotami; poza trzema P-39 Airacobra i trzema Jakami-7B były to myśliwce Jak-1. Dowództwo połączonego pułku powierzono zastępcy dowódcy 105. IAD ppłk. F.A. Pogreszajewowi i dość szybko jednostka zaczęła być określana w niektórych dokumentach jako „grupa Pogreszajewa”. Oddział składał się ze znacznej liczby doświadczonych pilotów, w tym dowódców pułków, zastępców dowódców pułków ds. wyszkolenia strzeleckiego, nawigatorów pułków, czy dowódców eskadr. Improwizowany pułk podporządkowano operacyjnie 6. GIAD i od 21 lipca przystąpiono do działań bojowych. Grupa początkowo współpracowała z 9. GIAP tej dywizji. Zrobiono to celowo, aby doświadczeni piloci pierwszoliniowi mogli wesprzeć swoim doświadczeniem pilotów PWO, których specyfika działań znacznie różniła się od operacji lotniczych nad linią frontu. Dość często w pierwszych dniach działań bojowych formacje myśliwców z połączonego pułku prowadziła para z 9. GIAP składająca się z doświadczonych pilotów frontowych.

Poniósłszy pewne straty, Niemcy w miarę możliwości także rozbudowywali swoje siły lotnicze w Donbasie. Ponieważ w tym czasie nad rejonem Kubania panował względny spokój, więc 19 lipca, wkrótce po rozpoczęciu ofensywy radzieckiej, do Donbasu przyleciało czterech pilotów z eskadr 5. i 6./JG 52 pod dowództwem Leutnanta Waltera Wolfruma. Dwa dni później piloci grupy Pogreszajewa i asy klucza Wolfruma spotkali się w powietrzu.

21 lipca

Wczesnym rankiem do akcji wystartowało aż 28 myśliwców grupy Pogreszajewa w celu eskorty ponad 50 bombowców z 270. BAD, które miały zaatakować jednostki niemieckie w rejonie wsi Uspienskaja i Anastasjewka. Bombardowanie miało ułatwić natarcie radzieckich 2. Armii Gwardyjskiej i 28. Armii na odcinku przełamania. Niemieckie myśliwce nie czekały długo. Na porannym niebie rozgorzały walki, w których wyniku piloci połączonego pułku zgłosili swoje pierwsze zwycięstwa – dwa Messerschmitty zestrzelone i jeden uszkodzony. W rzeczywistości żaden z niemieckich samolotów nie został trafiony. Z kolei doświadczone niemieckie asy wykazały się profesjonalizmem. Pomimo silnej eskorty Feldwebel Hans Frese z 4./JG 3 przedarł się do formacji bombowców i na wschód od Kujbyszewa zestrzelił dwa Pe-2 z 284. BAP. Myśliwce osłaniające „peszki” po prostu przegapiły niemiecki atak i ich piloci zdołali jedynie zauważyć zapalenie się jednej z nich, a w sporządzanych po walce meldunkach pilotów połączonego pułku wspomniano tylko o silnym ogniu przeciwlotniczym.

Niemcy osiągnęli również sukcesy w walce z samymi myśliwcami. Część bombowców leciała w osłonie ośmiu Jaków ze 182. IAP. Jedna z par, prowadzona przez doświadczonego kpt. I.A. Piwowarowa z lejtnantem A.E. Sannikowem, leciała powyżej głównej formacji. Po chwili pojawiło się osiem Bf 109, z których część przeszła do frontalnego ataku na parę Jaków. Nie odnieśli sukcesu, ale wkrótce skrzydłowy Piwowarowa zauważył parę Messerschmittów atakujących od tyłu. Próbując uniknąć trafienia, Sannikow zaczął manewrować, ale było już za późno – doświadczony Feldwebel Otto Fönnekold z połączonego klucza II./JG 52 szybko wszedł na ogon Jaka-7B i otworzył celny ogień. Prawe skrzydło radzieckiego myśliwca zapaliło się i Sannikow musiał wyskoczyć na spadochronie. Była to pierwsza, ale nie jedyna porażka grupy Pogreszajewa odnotowana 21 lipca.

W nieznanym czasie pomiędzy godz. 9.00 a 16.50 zostały zestrzelone Jaki lejtn. L.M. Jerszowa i lejtn. P.K. Piepieljajewa z 628. IAP. Obaj piloci ratowali się skokiem ze spadochronem i ranni zostali przewiezieni do szpitala. Być może obaj padli ofiarą Majora Kurta Brändle’a z II./JG 3, który przed południem zgłosił, że rozprawił się z dwoma myśliwcami tego typu w ciągu trzech minut. Poza tym skład połączonego radzieckiego pułku czasowo został osłabiony, gdy w innej walce powietrznej trafiony został st. lejtn. G.I. Sadownik. Pilotowi nic się nie stało, ale samolot przekazano do remontu. Jaka trafił prawdopodobnifiline któryś z pilotów dywizjonu II./JG 3.

Chcąc powstrzymać kolejne radzieckie natarcie, które wznowiono 21 lipca o godz. 5.00, Luftwaffe od samego rana rzuciła do walki duże grupy bombowców, które tym razem nie uniknęły strat w starciu z radzieckimi myśliwcami. Wczesnym rankiem grupa 17 Jaków-1 z 9. GIAP, prowadzona przez dowódcę pułku ppłk. L.L. Szestakowa, wyleciała na osłonę rejonu działań swoich bombowców. W rejonie Dmitrijewki rosyjscy piloci napotkali dużą formację wroga, liczącą do 30 Ju 88 i tuzin He 111 w osłonie 10 Bf 109. Chociaż 9. GIAP miał w tym wylocie inne zadanie, to piloci postanowili nie przegapić okazji do ataku na tak kuszący cel, zwłaszcza że w tym przypadku niemieckie myśliwce nie miały przewagi liczebnej. Część radzieckich myśliwców prowadzona przez Szestakowa zaatakowała bombowce, w wyniku czego piloci Jaków zgłosili zestrzelenie pięciu Junkersów i jednego Heinkla. Wyróżniły się przede wszystkim asy pułku, czyli ppłk Szestakow, kpt. A.W. Aleljuchin, kpt. E.P. Draniszczew, st. lejtn. W.D. Ławrinienkow i st. lejtn. I.G. Korolow, z których każdy miał zestrzelić po jednym bombowcu. Jako miejsce upadku niemieckich samolotów wskazano rejon wsi Dmitrijewka – Kalinowka. Niemieckie dokumenty tylko częściowo potwierdzają zgłoszenia gwardzistów, sukces radzieckich pilotów był jednakże niewątpliwy. W nagłym ataku w rejonie Dmitrjiewki Jaki zestrzeliły dwa He 111H-16 z dywizjonu I./KG 100. Załogi Unteroffiziera Petera Grundmanna i Unteroffiziera Wernera Zubera, liczące łącznie dziesięciu lotników, zostały uznane za zaginione.

Lecące w zwartej formacji Heinkle, dysponujące licznym uzbrojeniem strzeleckim, nie były jednak łatwymi przeciwnikami. Radiooperator jednej z załóg dywizjonu I./KG 100 trafił atakującego bombowce Jaka. Zachował się szczegółowy opis tego zdarzenia. Według raportu, zbliżając się do celu w rejonie Dmitrjiewki Niemcy zauważyli kilkanaście radzieckich myśliwców. Trzy z nich zaatakowały maszynę załogi Obergefreitera Kampmanna, która właśnie zrzuciła ładunek bomb i zawracała nad swoje terytorium. Dwóch przeciwników zaatakowało Heinkla od tyłu, a jeden z góry z prawej strony. Radiooperator załogi, Unteroffizier Kurt Schlabach, otworzył ogień do tego ostatniego, ponieważ atak „Iwana” z tego położenia stanowił największe zagrożenie dla bombowca. Gdy wrogi myśliwiec zdołał zbliżyć się na odległość 50 metrów, Schlabach wystrzelił w jego kierunku około 150 pocisków. W rezultacie radziecki samolot zapalił się, odszedł od bombowca, a następnie spadł w dół ciągnąc za sobą czarną smugę dymu. Prowadząc ogień do pozostałych atakujących przeciwników, Schlabach nie widział upadku swojej ofiary. Sukces ten potwierdzili również inni piloci I./KG 100. Pilot Heinkla, Obergefreiter Kampmann, w swoim raporcie dopełnił obrazu walki. Według jego opisu, gdy maszyna wykonywała zwrot w rejonie celu, radiooperator krzyknął: Uwaga, wrogie myśliwce, po prawej z góry! Kampmann odwrócił się i zobaczył zbliżający się radziecki samolot. Po około 40 pociskach wystrzelonych przez Schlabacha przeciwnik wykonał zwrot i w tym momencie otrzymał kolejną serię, po której z silnika buchnęły płomienie. Kampmann pochylił się do przodu w kokpicie i zobaczył, że myśliwiec spada ciągnąc za sobą czarny warkocz dymu. Dane radzieckie w pełni potwierdzają to zwycięstwo. Po zgłoszeniu zestrzelenia jednego bombowca mł. lejtn. I.W. Czuriukanow został trafiony przez strzelca innego Heinkla i musiał skakać ze spadochronem z płonącego Jaka-1 nr 45129. Według obserwacji kolegów pilot wylądował na zachód od Kujbyszewa, ale w jednostce na próżno czekano na jego powrót – Czuriukanow został uznany za zaginionego. Prawdopodobnie został ciężko ranny w kokpicie i zmarł po przyziemieniu.

Jeśli chodzi o inne straty bombowców, to w tym dniu wymienia się jednego Ju 88 A-4 z rumuńskiej 6. Grupy Bombowej, który lądował przymusowo na wschód od Amwrosiewki. Samolot ten jest też wymieniony jako zestrzelony w walce powietrznej z trzema Jakami-1. Według niemieckich danych uszkodzenia oszacowano na 80 proc., a rumuńskie dokumenty mówią o samolocie doszczętnie spalonym. Załoga Adj. Rădulescu nie odniosła większych obrażeń. Sukces ten był zasługą kpt. A.W. Aleljuchina, który podczas wieczornego wylotu zaatakował przechwycone Junkersy i zapalił jednego z nich serią z niewielkiej odległości. Samolot spadł na zachód od Kujbyszewa. Był to drugi tego dnia Junkers zgłoszony przez przyszłego dwukrotnego Bohatera Związku Radzieckiego. Atakujący nie wyszedł z walki bez szwanku – jego Jak został niegroźnie trafiony i pilot musiał wylądować na innym lotnisku. Aleljuchin nie został ranny, ale jego samolot wymagał naprawy. W sumie 9. GIAP odniósł tego dnia spory sukces – przy stracie jednego zestrzelonego Jaka-1, piloci pułku zdołali bowiem zestrzelić trzy wrogie bombowce.

Reklama

Najnowsze czasopisma

Zobacz wszystkie
X
Facebook
Twitter
X

Dołącz do nas

X