2 września 1939 roku żadna z dwóch skrzydłowych dywizje XVI KA nie uzyskała zbyt dużych postępów terenowych. 4. DPanc była nadal powstrzymywana przez Wołyńską Brygadę Kawalerii podczas walk w rejonie miejscowości Ostrowy, a 14. DP dopiero przed wieczorem podeszła większymi siłami pod umocnione pozycje 7. DP na przedpolu Częstochowy. Tymczasem ustawiona centralnie 1. DPanc wyminęła od północy Częstochowę i nie trafiając na niemal żaden opór, dotarła do niezniszczonych przepraw na Warcie w rejonie miejscowości Pławno–Gidle. Gdy rankiem tego dnia jednostka została zaobserwowana w rejonie na północny zachód od Częstochowy, Naczelne Dowództwo, nie znając jeszcze jej nazwy i numeru, zdefiniowało ją jako największe zagrożenie dla rozerwania całego frontu. W tej sytuacji – w obliczu braku własnych wojsk, które można by jej przeciwstawić – zdecydowano się zaangażować jedyny dostępny w tym momencie środek walki, jakim było pozostające w dyspozycji Naczelnego Wodza lotnictwo bombowe. Pierwszy w tej wojnie atak nakazano VI oraz X Dywizjonom Bombowym, ostatecznie jednak do akcji wkroczył tylko pierwszy z nich. Bombardowanie niemieckich wojsk pod Częstochową przeprowadziła tego dnia także 24. eskadra rozpoznawcza z Armii „Kraków”.
Wiadomości o dalszych postępach rozpoznanej jednostki zbierano do końca dnia, korzystając z informacji obu armii oraz lotnictwa. Po godz. 14.00 w sztabie Naczelnego Wodza odebrano meldunek sytuacyjny Armii „Łódź” z godz. 13.20, w którym szef sztabu armii – płk dypl. Aleksander Pragłowski – meldował:
Na południowym skrzydle armii w rej. Czarny Las (płn. Częstochowa) stwierdzono duże zgrupowanie broni panc. nieprzyjaciela, które prawdopodobnie dąży do wyjścia w kier. na Radomsko.
Po godz. 16.00 odebrano meldunki z dowództwa Armii „Kraków”, które informowało o dużym zgrupowaniu broni pancernej czy też wielkiej jednostce pancernej, będącej już nawet dalej na wschód, bo maszerującej przez Mykanów na Gidle.
W godzinach popołudniowych jednostkę tę próbowała zapewne rozpoznać jedna z załóg 32. eskadry rozpoznawczej z Armii „Łódź”. W zachowanej dokumentacji brakuje jednak śladu wyników takiego rozpoznania i wydaje się, że nie przyniosło ono spodziewanych rezultatów, a przyczyną tego stanu rzeczy mogło być spędzenie samolotu przez niemieckie myśliwce.
Niestety żadnych wiadomości o kolumnach czołgów między Częstochową a Radomskiem Naczelne Dowództwo nie otrzymało także w tym czasie od lotników VI i X dyonów bombowych: informacji takich po rozmowie z dowódcą VI dyonu nie odnotował w swym notatniku płk Heller (co może wskazywać na to, że mjr Peszke nie był ich świadomy), a przekazaniu wyników obserwacji por. Sawlewicza z X dyonu miał aż do wieczora przeszkadzać brak łączności. W tej sytuacji Naczelne Dowództwo wysłało na poszukiwanie meldowanej jednostki pancernej samolot rozpoznawczy z będącej najbliżej frontu 1. eskadry bombowej. Po godz. 17.00 wystartował na to zadanie PZL.23 Karaś dowodzony przez pchor. obs. Rudolfa Wilczaka. Był to niezwykle istotny lot, który w obliczu braku informacji od lotników VI i X dyonu oraz 32. eskadry dawał jeszcze stronie polskiej szansę na zobrazowanie skali i zasięgu niemieckiego włamania. Niestety lotnicy ci nie wrócili z tego zadania, ponieważ zostali zestrzeleni przez niemieckie myśliwce i rozbili się w rejonie miejscowości Wygoda na południe od Radomska.