Gdy w godzinach porannych 3 września 1939 roku strzelcy zmotoryzowani 1. Dywizji Pancernej zajmowali Radomsko, dowódca myślał już o dalszych działaniach swej jednostki. Po dyskusji z szefem sztabu gen. Schmidt zdecydował się wyjść poza pierwotny rozkaz korpusu i wykorzystując brak przeciwnika na kierunku piotrkowskim, ruszyć dalej na Kamieńsk. Celem osłony otwartego skrzydła tego manewru dowódca dywizji zdecydował dodatkowo o zabezpieczeniu częścią swych pododdziałów przeprawy na Pilicy w Przedborzu. Względny spokój dla realizacji tych działań zapewniła informacja z godz. 10.10 o zajęciu Częstochowy przez 14. Dywizję Piechoty. Zdjęło to bowiem z dowództwa dywizji obawy o jej południową flankę i rozciągnięte kolumny zaopatrzeniowe. Jako pierwsze szosą piotrkowską pojechały na północ wspomniane w poprzedniej części niniejszego artykułu dwa pancerne patrole rozpoznawcze z A.A.(mot.)4, jednak jeszcze przed południem decyzja gen. Schmidta o wyzyskaniu wolnej drogi na Piotrków została zaaprobowana przez dowódcę XVI Korpusu Armijnego i w tej sytuacji gen. Kirchner mógł pchnąć na Kamieńsk wszystkie swoje oddziały.
Rozkazy wymarszu dla pododdziałów 1. Pułku Pancernego trafiły do nich około godz. 13.00. Godzinę później z lasu pod Radomskiem odjechał I Batalion. Około godz. 14.30 dojechał tu z Pławna II Batalion, w którego kolumnę włączyły się teraz dwie kompanie oddelegowane rankiem pod rozkazy batalionu strzelców. Około godz. 15.45 niemieccy czołgiści zajęli zbombardowany przez Stukasy Kamieńsk, a 10 minut później jadąca na czele pułku 2. Kompania dotarła do wzgórza w rejonie punktu trygonometrycznego 220,5 na północ od miasta. Około godz. 15.00 z Radomska wyruszył batalion strzelców II./S.R.1. W późnych godzinach popołudniowych droga Pławno–Radomsko–Kamieńsk musiała być niemal całkowicie zajęta przez niemieckie kolumny zmotoryzowane (tym bardziej że tego dnia Niemcy zachowywali zasady biernej obrony przeciwlotniczej, utrzymując odpowiednie odstępy między poszczególnymi pojazdami). Poza pułkami pancernym i strzelców drogą tą poruszały się także trzy dywizjony artylerii (II./A.R.73 a także przydzielone 1. Dywizji Pancernej II./A.R.93 i II./A.R.115) oraz kompania pionierów i przydzielona po południu grupie gen. Kirchnera kompania przeciwlotnicza 2./MG-Btl.59.
W sytuacji korekty kierunku natarcia dywizji nowe rozkazy otrzymał działający niezależnie od obu grup bojowych, a posiadający stosunkowo duży zapas paliwa dywizjon rozpoznawczy A.A.(mot.)4. Wcześniej jednak prowadził on mało efektywne działania. Po strzelaninie, jaką oddział ten wywołał w Wielgomłynach (według niemieckich przekazów jej sprawcami byli doraźnie osądzeni i rozstrzelani polscy cywile) i zapaleniu wsi, jeden z jego patroli zameldował o polskiej artylerii cztery kilometry na północny zachód od niej. W tej sytuacji w szeregi dyonu wkradła się prawdopodobnie chwilowa nerwowość. Ich kolumna zaczęła zawracać w płonącej wsi (jeden z ośmiokołowych samochodów pancernych wjechał przy tym do stawu) i wycofywać się nieco inną drogą na zachód. Po jakimś czasie dywizjon osiągnął las między Wolą Rożkową a Kobielami Małymi, gdzie urządził postój i prawdopodobnie tam dopiero otrzymał rozkaz zmiany kierunku swego ruchu. Około godz. 16.00 dyon wyruszył na północ, by po dwóch godzinach jazdy przez Kobiele Wielkie, Kodrąb i Klizin dotrzeć na nocleg w lesie na zach. od Woli Kotkowskiej.