Gdy luneta o wyżej podanych parametrach trafiła w moje ręce nasunęło się zasadnicze pytanie: komu i do jakich celów ma służyć? Czy jest to celownik optyczny przeznaczony dla łowców, czy raczej dla strzelców sportowych bądź rekreacyjnych?
Obiektyw o średnicy optycznej 40 mm jeszcze kilka lat temu nie interesował naszych myśliwych, bo jasność celownika (rozumiana jako jego zdolność do „pracy” w warunkach ograniczonej widoczności) była zbyt niska. Teraz, w dobie nokto- i termowizji coraz mniej łowców nabywa optykę z obiektywem 50 czy 56 mm. Do polowań nocnych na dziki i drapieżniki używają nasadek noktowizyjnych, łączonych z lunetą dzienną. I w tym przypadku duży obiektyw nie jest potrzebny, więcej – przeszkadza, bo zwiększa masę zestawu.
Celownik ma regulację paralaksy – bardzo dobrze, bo świetnie koreluje to z nasadkami. Krotność maksymalna, czyli 12x, to myśliwski standard, który umożliwia strzał nawet do małego celu (lis, jenot) na granicznym dystansie 200 metrów.
W USA podstawowymi parametrami lunet myśliwskich są powiększenia 3-9x, a obiektywy mają średnicę 40-42 mm.
Drugim zastosowaniem lunety wydaje się broń bocznego zapłonu, przy czym nie chodzi tylko o karabinki pod popularny nabój .22 LR ale również .22 WMR czy .17 HMR. Znana wszystkim siatka typu Mil-dot umożliwi wybieranie poprawek na zniżenie trajektorii, wiatr czy ruch celu. Ktoś stwierdzi że krotność 12 jest zbyt duża, bo „boczniaki” sprawdzają się przy dystansach 50-100 m. Nieprawda. Z .17 HMR da się trafiać i na 300 metrów, zaś z .22 WMR na 200 m. Nawet z naboju .22 LR da się wyciągnąć znacznie więcej, jeśli optyka osadzona na broni ma precyzyjną siatkę i duże pozorne przybliżenie.
Celownik sprawdzi się także na broni pneumatycznej, sprzyja temu ostrzenie obrazu od bardzo bliskich dystansów – 10 jardów czyli 9,1 metra. Skalowanie mechanizmu paralaksy typu AO jest płynne i szerokie, obejmuje bowiem odległości 15, 20, 30 i 50 jardów (i dalej na 75, 100 i 150 yds. aż do nieskończoności). Siatka Mil-dot, z czytelnymi kropkami także ułatwia poprawki strzelcom pneumatycznym, choć „opad” śrutu jest znaczny i w tym przypadku przydałyby się gęstsze znaczniki, choćby połówkowe typu Half Mil- dot.
Firma Hawke ma swoją siedzibę w Wielkiej Brytanii, natomiast celowniki produkowane są głównie w Chinach, ale nie przynosi to wyrobom żadnej ujmy, bo ponad 90 % światowego rynku lunet stanowi sprzęt z kraju środka.
Seria Vantage charakteryzuje się aluminiowym, monolitycznym, anodyzowanym korpusem o średnicy montażowej 25,4 lub 30 mm – opisywany model ma tubus calowy. Wypełnienie azotem zapewnia oczywiście odporność na zaparowanie, a sam celownik jest wodoszczelny.
Jakość obrazu i jego jasność zależą głównie od jakości soczewek oraz ilości nakładanych powłok przeciwodblaskowych. Powłoki ograniczają straty na przepuszczalność światła w całym układzie optycznym, czyli w efekcie poprawiają widzenie celu. Dostajemy tutaj system H2, czyli aż 11 pełnych warstw antyrefleksyjnych – kiedyś taką ilość powłok nakładano tylko na soczewki lunet wyższej klasy, współcześnie coraz więcej producentów stosuje je w budżetowych modelach. Odwzorowanie barw jest dobre.
Siatka drugoplanowa typu Mil-dot niekoniecznie jest lubiana przez polskich łowców. Widok dodatkowych znaków celowniczych (kropek) na cienkich nitkach może dekoncentrować strzelca lub przesłaniać niewielką część obrazu, ale pozwala za to na poprawki, jeśli strzelamy daleko lub cel jest w ruchu.
Mechanizm regulacji paralaksy jest bardzo potrzebny, zwłaszcza przy krotnościach 9-12x. Gdybyśmy nie wyostrzyli dokładnie obrazu w polu widzenia pojawiłoby się „mleko” zamiast celu. Myśliwi wiedzą, że wykrycie lisa np. na ściernisku wymaga obrazu „ostrego jak żyleta”. Przy obserwacji terenu na niższych powiększeniach mechanizm AO nie jest niezbędny.
Oczywiście lepszym rozwiązaniem byłby nowocześniejszy mechanizm typu SF (Side Focus, czyli zlokalizowany na bocznym bębnie zamiast na obiektywie), ale chodzi też o ograniczenie kosztów produkcji.
Wieże regulacyjne typu zamkniętego są zabezpieczone przed przypadkową zmianą nastaw. Poprawki wprowadza się bardzo łatwo, bez konieczności użycia wkrętaka czy np. drobnych monet. Jeden klik wybiera ¼ MOA, czyli średni punkt trafień zmienia się o 7,27 mm/100 m i jest to precyzja w zupełności akceptowalna. Zakres regulacji w obu płaszczyznach wynosi ponad 80 MOA, co w przeliczeniu daje 2,328 m/100 m. Dużo. Ułatwia to przystrzelanie broni z lunetą, nawet przy drobnych wadach montażu.
Na mechanizmie zmiany krotności umieszczono duży występ, dzięki czemu przestawienie powiększeń jest prostsze i nie wymaga przyłożenia dużej siły. Rant okularu jest ogumowany, zabezpiecza to łuk brwiowy przed uszkodzeniem przy odrzucie i złym składzie oraz ułatwia przekręcanie, czyli ostrzenie obrazu siatki. Nominalna odległość lunety od oka wynosi 102 mm.
W zestawie znajdują się estetyczne, przezroczyste osłony obiektywu i okularu. Są one łączone ze sobą za pomocą szerokiej gumy napinającej.
Jakie są wady celownika? Moim zdaniem długość całkowita (346 mm) mogłaby być nieco mniejsza, przybywa bowiem na rynku lunet kompaktowych, o mniejszych gabarytach. W przypadku niektórych zwartych konstrukcyjnie modeli broni krótszy celownik zawsze będzie wydawał się lepszy.
Zalet jest dużo więcej, choćby dobra ostrość i jakość obrazu, także pole widzenia (8,7-2,9 m) wydaje się całkiem przyzwoite. Masa (485 g) jest akceptowalna. Do tego dochodzi długa gwarancja producenta – pełne 10 lat.
Celownik sprawdzałem na sztucerze jednostrzałowym Iż-18 MN kalibru .222 Remington, który wydaje się wręcz idealny w tej roli. Także dlatego, że myśliwski kipplauf musi być lekki. Udało się przy jego pomocy osiągnąć skupienie rzędu 20 mm/100 m (seria trzech strzałów, amunicja Sellier & Bellot z pociskiem SP 3,24 g). Luneta dobrze reaguje na wprowadzane poprawki, a punkt trafień nie zmienia się przy regulacji krotności.