Wojna secesyjna na morzu bywa często kojarzona z nowinkami technicznymi: okrętami pancernymi i podwodnymi, minami, gwintowaną artylerią. W czasie jej trwania zdarzały się jednak również starcia rodem z minionych epok, gdy okręty zdobywano abordażem, po krwawej walce wręcz. Takim epizodem było zdobycie kanonierki USS Underwriter.
2 stycznia 1864 r. dowódca konfederackiej Armii Północnej Wirginii, gen. Robert E. Lee, zasiadł do pisania listu do prezydenta Jeffersona Davisa. Jeśli mamy pokonać siły nieprzyjaciela w New Bern, to nadszedł czas, by podjąć taką próbę. Mogę teraz skierować do tego zadania wojska, które będą niedostępne, gdy nadejdzie wiosna – rozpoczął generał. W dalszej części wymienił korzyści z zajęcia wspomnianego portowego miasta na wybrzeżu Karoliny Północnej, utraconego w marcu 1862 r., a w którym unioniści urządzili składy zaopatrzenia. Garnizon wspierało kilka kanonierek US Navy.
„Potrzebny będzie śmiały oficer…”
Lee stwierdził, że owe okręty są małe i słabe, a ponadto nie stoją w gotowości i pod parą, co czyniło je narażonymi na atak z zaskoczenia: Śmiała grupa może przedostać się w nocy, łodziami, w dół rzeki Neuse, zdobyć kanonierki, i przy ich użyciu wyprzeć nieprzyjaciela z umocnień po tej stronie rzeki, podczas gdy siły lądowe powinny zaatakować go od czoła. (…) Potrzebny będzie śmiały oficer marynarki wojennej (…), na czele odpowiednich ludzi i oficerów (…). Czy mogę ich dostać? –zakończył pytaniem generał.
Prezydent przystał na prośbę i oddał do dyspozycji Lee prawdopodobnie najlepszego oficera, jaki mógł się podjąć tej misji: kmdr. por. Johna Taylora Wooda. Karierę Wooda z pewnością ułatwiły imponujące koligacje (zarówno z 12. prezydentem USA Zacharym Taylorem, jak i Jeffersonem Davisem), ale przede wszystkim wrodzone talenty przywódcze. Pewien oficer CS Navy zapamiętał, że Wood był przystojnym mężczyzną, o władczej postawie, marynarzem z krwi i kości, i znakomitym oficerem (…).Nade wszystko jednak cechował go agresywny, bojowy duch. Na początku wojny walczył na pokładzie Virginii podczas jej historycznego starcia z Monitorem, lecz wkrótce zasłynął z przeprowadzenia szeregu nocnych akcji o wręcz komandoskim charakterze.
Wojskami, którym wyznaczono zadanie zdobycia New Bern od strony lądu, dowodził gen. mjr George E. Pickett. Wsławiony nieudanym atakiem swojej dywizji na centrum pozycji unionistów w bitwie pod Gettysburgiem, Pickett dostał teraz szansę wykazania się, samodzielnie sprawując dowodzenie. Sukces operacji uzależniony był od ścisłej współpracy armii i floty. Jeśli nie udałoby się unieszkodliwić kanonierek, nacierający piechurzy konfederaccy wystawieni byliby na niszczycielski ostrzał z flanki, jak się zdarzyło w marcu 1863 r. podczas pierwszej, nieudanej próby odbicia New Bern.
Porozumiawszy się z gen. Lee, Wood z właściwą sobie energią przystąpił do działania. Dowódcy stacjonujących w Richmondzie, Wilmington i Charlestonie dywizjonów CS Navy dostali rozkaz oddelegowania ze wszystkich okrętów po 15 sprawdzonych marynarzy pod komendą oficera. Wood wydał dyspozycje, by każdy uczestnik akcji został dobrze zaopatrzony w odzież, dwurzędową kurtkę marynarską, koc i gotowane racje żywnościowe na trzy do pięciu dni. Każdy miał być uzbrojony w karabin, szablę abordażową, a w miarę możliwości także w rewolwer oraz 40 sztuk amunicji. Ponadto zabrano wszelkie niezbędne oporządzenie łodzi, w tym wiosła, bosaki, falenie, a także przybory kuchenne i toporki.
W piątek 29 stycznia rozkaz ten dotarł do dowódców okrętów Dywizjonu Rzeki James, kotwiczących przy Drewry’s Bluff. Dowództwo nad czterema kutrami z obsadami wystawionymi przez ten dywizjon objął por. Benjamin P. Loyall, któremu towarzyszył lekarz okrętowy Daniel B. Conrad. Oprócz marynarzy pod rozkazy Loyalla trafili midszypmeni z okrętu szkolnego Patrick Henry, w tym przyszły historyk CS Navy J. Thomas Scharf, oraz korespondent wojenny „Richmond Daily Dispatch” William G. Shepardson. Wszyscy czterej wymienieni pozostawili nam opis rajdu. Istotnym wzmocnieniem tej grupy był 25-osobowy oddział z kompanii C Korpusu Piechoty Morskiej pod komendą por. Thomasa S. Wilsona.
„Niebywały widok”
Ponieważ Wood starał się jak najdłużej utrzymać całą operację w tajemnicy, nikt oprócz Loyalla i dowódcy okrętu nie wiedział o celu wyprawy, a jedynie, że punktem koncentracji będzie Kinston w Karolinie Północnej. Porucznik dodatkowo postanowił uniknąć wykrycia przez nieprzyjacielskich szpiegów, pokonując drogę łodziami od Drewry’s Bluff, w górę rzeki James, a następnie rzeką Appomattox do Petersburga. W mieście tym rozkazał załadować łodzie na otwarte wagony, czego jego ludzie, ciężko pracując, zdołali dokonać przed świtem. Wyruszyliśmy natychmiast – wspominał Loyall – a pociąg nasz przedstawiał niebywały widok: matrosy siedzący w łodziach, machający czapkami do osłupiałych, okolicznych mieszkańców, którzy nigdy wcześniej nie widzieli takiego cyrku. Wielu z nich nigdy w życiu nie widziało nawet łodzi. Pociąg zatrzymywał się często po wodę i paliwo, co wykorzystywali midszypmeni: (…) ruszali na stacje i do domów, jak zwykle w znakomitym nastroju i skorzy do żartów, zaprzyjaźniali się z wieloma spotkanymi tam pięknymi dziewczętami, które zadawały im mnóstwo pytań o dziwny widok łodzi na wagonach, pełnych ludzi w nieznanych im mundurach –odnotował Conrad.
Grupa Loyalla dotarła do Kinston rankiem w niedzielę 31 stycznia. Czekał tam już na nią dowódca wyprawy, a około południa przybyli marynarze z Wilmington i Charlestonu ze swoimi łodziami. Jak wspominał Conrad, tajemnica była tak pilnie strzeżona, że dopiero w Kinston jego towarzysze zaczęli sobie zdawać sprawę, co może ich czekać. Podejrzewaliśmy jednak – odnotował lekarz – znając już nazwisko dowódcy, że będzie to „nerwowa robota” (…). Pod rozkazami Wooda znalazło się ogółem 33 oficerów, 220 marynarzy i marines, na 12 kutrach i łodziach przybojowych oraz dwóch barkasach, uzbrojonych w jedną 12-funtową haubicę każdy. Pierwsze z wymienionych obsadzało po 12 do 15 ludzi, barkasy – po 45. Nie chcąc tracić czasu, Wood rozkazał najpierw zdjąć z wagonów lżejsze łodzie i spuścić je na wody rzeki Neuse. Porucznik George W. Gift z Dywizjonu Charlestońskiegomiał podążyć za nimi z ciężkimi barkasami, gdy tylko uda się je przetransportować na brzeg. Konfederaci wyruszyli o godzinie 16.00.