• Środa, 22 stycznia 2025
X

KMW planuje także w czasie wojny

Działania wojenne nie na długo przerwały prace planistów, którzy zawsze znajdą sposobność do wybiegania w przyszłość i snucia wizji rozwoju. Nie inaczej było w Kierownictwie MW, od wiosny 1940 r. mającego siedzibę w Londynie.

Już wczesną wiosną 1941 r. zaczęły powstawać dokumenty, w których szef KMW wiceadm. Jerzy Świrski widział powojenne granice Polski na północy rozciągające się od wysp Uznam i Wolin po całe Prusy Książęce. Tak szeroki dostęp do Bałtyku spodobał się tak w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, jak i w rządzie na emigracji i latem 1942 r. w odpowiedzi na pisma marynarzy napisano, że wyniki wojny powinny zapewnić Polsce warunki „nieskrępowanego i pełnego rozwoju polityki morskiej”.

W oderwaniu od rzeczywistości

W maju 1943 r. w strukturze KMW powstał referat planowania, podległy zastępcy szefa kierownictwa; stanowisko to zajmował w tym czasie kmdr Karol Korytowski i to właśnie ten oficer nadzorował wszystkie prace związane z opracowywaniem dokumentów na temat kierunków rozwoju morskiego rodzaju sił zbrojnych po zakończeniu II wojny światowej.

Prace nad pierwszym z nich ukończono w grudniu 1943 r., a został on przygotowany na wyraźny rozkaz Sztabu Naczelnego Wodza. W sumie powstało kilka dokumentów, razem tworzących jednolitą koncepcję przedstawiającą uwarunkowania polityczne i wojskowe, jakie zdaniem autorów zaistnieją po zakończeniu wojny.

Wspomniany pierwszy dokument, zatytułowany „Rozwój Marynarki Wojennej po wojnie”, można w zasadzie traktować jako mocno rozwiniętą preambułę z omówieniem warunków geograficzno-politycznych i zadaniami dla morskiego rodzaju sił zbrojnych. Bez wątpienia trzeba zapoznać się z jego treścią, zanim przejdzie się do kilkuczęściowego „Planu rozbudowy Marynarki Wojennej”, znanego też jako plan M, będącego z kolei fragmentem większej całości, czyli programu rozwoju Sił Zbrojnych RP w okresie 15 lat po zakończeniu wojny. Daty powstania obu dokumentów dzieli mniej więcej 12 miesięcy, ten drugi bowiem jest datowany na 5 grudnia 1944 r. Plan rozbudowy podzielono na kilka części, omawiających zamierzenia na pierwszy powojenny rok; dalej były zadania do realizacji w dłuższej perspektywie, z podziałem m.in. na flotę, lotnictwo morskie czy stałą obronę wybrzeża.

Lektura wszystkich tych dokumentów niestety po raz kolejny pokazuje kompletne oderwanie ich autorów od twardych realiów położenia geograficzno-politycznego Polski w Europie i na świecie, a także brak zdolności przewidywania możliwych scenariuszów rozwoju zdarzeń na podstawie sytuacji bieżącej. Także w sferze czysto wojskowej propozycje gigantycznej rozbudowy potencjału morskiego rodzaju sił zbrojnych nawet w chwili ich tworzenia powinny wydawać się co najmniej groteskowe. Oceny to dość stanowcze, ale już lektura pierwszych akapitów „Rozwoju Marynarki Wojennej po wojnie” – dokumentu, który stał się załącznikiem nr 1 do planu M – daje do nich wystarczające podstawy.

W rozdziale „I. Założenia polityczno-strategiczne” po kilka akapitów poświęcono Niemcom, „Rosji”, Szwecji i Polsce. Przy omawianiu powojennej sytuacji Niemiec słusznie oceniono, że odbudowa siły zbrojnej na morzu rozpocznie się, gdy tylko kontrola, ścisła i efektywna podczas okupacji całych Niemiec przestanie działać, lub chociażby tylko się rozluźni. Dostrzegano ogromny potencjał niemieckiej gospodarki, która – jeśli zyska taką możliwość – szybko może doprowadzić do odbudowania potęgi przemysłowej i wojskowej. Z drugiej strony nie zauważono planowanego podziału na strefy okupacyjne i szybkiego zakończenia efektywnej współpracy militarnej Wielkiej Czwórki po pokonaniu III Rzeszy i Japonii. Fragment poświęcony „Rosji” (użyty cudzysłów ma pokazać sztuczność tej nazwy wobec powszechnie używanych: Związek Sowiecki lub ewentualnie Rosja Sowiecka) zaczyna się od zdania: Zakładając, że dążeniem naszym jest utrzymywanie najlepszych stosunków sąsiedzkich z tym sojusznikiem naszych sprzymierzeńców – dążyć musimy do podziału wpływów na Bałtyku. W południowej części akwenu mieliśmy być partnerem, z którym trzeba będzie się liczyć. Z kolei o Szwecji napisano: Mamy wszelkie dane, że kraj ten pozostanie w przyjaźni z nami zawsze. Że przyjaźń zamieni się realny sojusz o wspólnych na Bałtyku celach oraz na równych i pełnowartościowych podstawach.

Punktem wyjścia do rozważań na temat posiadania potężnie rozbudowanej marynarki wojennej było przyjęcie następujących założeń:

- otrzymanie po wojnie szerokiego pasa dostępu do Bałtyku od Kłajpedy (włącznie) do Świnoujścia (włącznie) z bazami na… Rugii i Bornholmie. Zakładano ewentualną obecność Litwy w „Związku”. Pod tym określeniem krył się zespół państw, które razem miały posiadać odpowiednią siłę militarną do przeciwstawienia się ewentualnie odrodzonej potędze Niemiec;

- utrzymanie ścisłego sojuszu z Wielką Brytanią, która według polskich planistów miała w Polsce widzieć swoją siłę zastępczą na Bałtyku;

- sojusz ze Szwecją, ale jednocześnie taka rozbudowa własnego potencjału, aby w razie wzrastającej rywalizacji na tle żeglugowo-ekonomicznym posiadać elementy, które wobec naszego sąsiada z północy uczynią nas odpowiednią siłą na morzu.

Wymienione założenia generalnie dziś oczywiście brzmią dość futurystycznie, ale czyż nie były one takimi już na przełomie 1944/1945 r.?

Obszary warowne i bazy morskie

Przechodząc do bardziej szczegółowego omówienia planów rozbudowy poszczególnych rodzajów broni i służb, trzeba na samym wstępie zaznaczyć, że twórcy planu w pełni świadomie oczekiwali przekazania marynarce wojennej dużej samodzielności w realizacji zasadniczych zadań w tak szerokim pasie wybrzeża. Dodatkowo zakładano, że siły lądowe i lotnictwo zagwarantują jej wszelką niezbędną pomoc, od poziomu strategicznego włącznie. Samodzielność morskiego rodzaju sił zbrojnych w sferze organizacyjnej miała objawiać się posiadaniem rozbudowanych struktur floty, lotnictwa morskiego, jednostek obrony wybrzeża oraz całego niezbędnego zaplecza technicznego, zaopatrzeniowego i obsługowego.

Dowódca MW miał docelowo dowodzić znacznymi siłami na lądzie, w powietrzu i na morzu. Strukturalnie całość planowano oprzeć o niedokładnie rozpisany system, w którym nie ustalono wzajemnych podległości poszczególnych komponentów. Zważywszy jednak na obecność w przygotowanych szkicach takich stanowisk, jak dowódca floty czy dowódca lotnictwa morskiego, można domniemywać, że siły te nie miały być (a przynajmniej nie w pełnym zakresie stanów posiadania) podległe dowódcom obszarów morskich, twierdz czy rejonów umocnionych wynikających z miejsca dyslokacji.

Południowe granice wybrzeża morskiego ustalono wewnętrznie jeszcze w 1944 r. Przy zgodzie odpowiednich instytucji wojskowych, działających w emigracyjnym Ministerstwie Obrony Narodowej, uznano za nie granice powiatów przylegających do morza. Granice zachodnia i wschodnia miały wynikać z postanowień Wielkiej Czwórki względem pokonanej III Rzeszy. Przypisywanie w dokumentach powojennego wybrzeża rozciągającego się od Królewca po wyspy Uznam i Wolin nie było tylko polskim wymysłem. Niestety projekt tak szerokiego polskiego pasa dostępu do morza nie przetrwał do końca wojny, o czym nasi planiści faktycznie mogli nie być informowani, część zmian zresztą wprowadzono podczas rozmów w Jałcie i Poczdamie, odpowiednio w lutym i sierpniu 1945 r.

Podstawą terytorialnej obecności marynarki wojennej w pasie wybrzeża miały stać się twierdze morskie, które planowano zlokalizować w trzech głównych bazach dla okrętów naszej floty – w Piławie, Gdyni i Świnoujściu. Twierdze miały być chronione pierścieniem umocnień stałych, gwarantujących ochronę m.in. przed desantami z morza i powietrza, natarciem od strony lądu oraz atakami zespołów okrętów. W bazach zakładano rozbudowę wszelkiej infrastruktury niezbędnej do przyjmowania własnych jednostek pływających, odtwarzania ich gotowości bojowej, w tym dokonywania niezbędnych napraw i remontów.

Innym wprowadzonym w opisywanych planach pojęciem były morskie obszary warowne. Oznaczały one nieco większy od twierdz obszar chroniony umocnieniami półstałymi i polowymi. Na zachodzie miał być to obszar Szczecin–Świnoujście, na wschodzie – Królewiec–Piława, w części środkowej zaś – Gdynia–Hel.

Aby zrozumieć znaczenie pojęć „twierdza” i „morskie obszary warowne”, trzeba spojrzeć na planowane dla nich uzbrojenie i wyposażenie oraz stany etatowe wchodzących w ich skład jednostek i pododdziałów. W obronie od strony morza w ostatecznym rozwinięciu wszystkich sił zamierzano rozmieścić na stanowiskach stałych i jako pododdziały mobilne 280 dział ciężkich i 80 lekkich oraz niezapisaną liczbę brzegowych wyrzutni torped z obsługami liczącymi łącznie ponad 15 000 ludzi. Do obrony przeciwlotniczej zakładano użyć 240 dział ciężkich i 584 lekkich z obsadami liczącymi 37 000 żołnierzy. W obronie od strony lądu i przeciwdesantowej zakładano posiadanie batalionów fortecznych i odwodowych brygad piechoty, uzbrojonych w ponad 450 dział i liczących blisko 97 000 żołnierzy. Dodać do tego trzeba jeszcze zakładaną rozbudowę fortyfikacyjną obiektów stałych i półstałych, obliczoną na 540 stanowisk artyleryjskich, w tym 300 dla artylerii nadbrzeżnej i lądowej, 240 dla artylerii przeciwlotniczej, 530 schronów bojowych dla obsług i 300 schronów oraz stanowisk broni maszynowej dla pododdziałów fortecznych i piechoty, a także kolejnych 1150 schronów biernych.

Reklama

Najnowsze czasopisma

Zobacz wszystkie
X
Facebook
Twitter
X

Dołącz do nas

X