• Niedziela, 8 września 2024
X

Liniowce, korsarz i kanonierki. Bałtyk zachodni, Kattegat i Skagerrak 1807–1813, część 1

W latach 1807–1813 Bałtyk był teatrem „małej wojny morskiej”, toczonej przez regularną duńską marynarkę i korsarzy przeciw Royal Navy oraz brytyjskiej żegludze handlowej. Zmagania owe pozostają w cieniu wielkich batalii tamtej epoki.

Wiosłowe kanonierki i małe kaperskie stateczki nie przyciągają uwagi tak jak okręty liniowe, sunące majestatycznie pod piramidami żagli, plujące ogniem i otulone chmurami prochowego dymu. Tymczasem na północnych wodach toczyły się akcje często wymagające równie wielkiej odwagi, a przy tym niepospolitych umiejętności nautycznych i iście makiawelicznych przebiegłości politycznej. Filmowi piraci z Karaibów prezentują się przy bałtyckich kaprach jak osiedlowi chuligani zestawieni z sycylijską mafią. Ów rozciągnięty w czasie wysiłek, zwany wojną o handel, miał też kluczowe znaczenie strategiczne. To wszak morska wymiana towarów generowała zyski umożliwiające Albionowi utrzymanie liniowej floty i armii oraz szczodre wspieranie złotem rozmaitych kontynentalnych sojuszników.

Niniejszy tekst skupia się na wojnie duńsko-brytyjskiej. Inne wątki poruszane są tylko wówczas, gdy jest to niezbędne dla zachowania jasności wywodu. Główne zagadnienie zaprezentowano sekwencyjnie, w konwencji „splecionych epizodów”. Umożliwia to dość wierne oddanie charakteru zmagań, choć całościowo tematu nie wyczerpuje.

Duńska sztuka utrzymywania równowagi

Od zakończenia Wielkiej Wojny Północnej (III wojny północnej) w 1720 r. Królestwo Danii[1] nader ostrożnie angażowało się w konflikty zbrojne. Polityka neutralności przynosiła przy tym wielkie korzyści. Duńska bandera gwarantowała statkom nietykalność. Handel prowadzony w Europie i na Atlantyku ze stronami toczących się wojen był wyjątkowo dochodowy, podobnie jak ekspedycje do Indii i Chin. Państwo przez kilka dekad cieszyło się więc stabilnym rozwojem.

W wymiarze wojskowym za główne zagrożenie uznawano szwedzkie ambicje w stosunku do Norwegii. Dania niechętnie pogodziła się przy tym z utratą Skanii, Halland, Blekinge, Bohuslän oraz wyspy Ven na Kattegacie (na mocy traktatu w Kopenhadze z 1660 r.) i nie zamierzała dalej się cofać. Nie rezygnowano też ze sposobności częściowego choćby odzyskania strat. Flotę utrzymywano więc w Sundzie, by bronić Kopenhagi oraz zwalczać ewentualne szwedzkie próby przerzutu wojsk do południowej Norwegii. Wielu zgryzot przysparzała przy tym konieczność obrony Bornholmu, oddalonego zaledwie 35 km od wybrzeży Szwecji. Wyzwania tego nigdy w satysfakcjonujący sposób nie rozwiązano, ale to zupełnie inna historia.

Na płaszczyźnie politycznej za kluczowe uznano utrzymywanie sojuszniczych więzów z Rosją (która po III wojnie północnej stała się potęgą nie tylko bałtycką, ale również jednym z najważniejszych graczy na kontynencie). Od 1765 r. Dania i Rosja związane były formalnym traktatem. Strony zobowiązały się do koordynacji wysiłków na rzecz zachowania w Szwecji chaosu wewnętrznego. Wspomnieć trzeba, że Królestwo Trzech Koron znajdowało się w stanie nieco podobnym do Rzeczypospolitej. Okres 1712–1772 zwany jest „epoką wolności”. Kolejnych królów wyłaniano de facto w drodze rywalizacji stronnictw, a brak silnej władzy centralnej uniemożliwiał uzdrowienie finansów i wzmocnienie armii. Kopenhaga, wiążąc się z Rosją (formalnie Dania była gwarantem „szwedzkich wolności”), nie mogła jednak antagonizować stosunków z Wielką Brytanią. Wynikało to z tego, że Brytyjczycy mogli zarówno uderzyć w duński handel, jak i zagrozić z terytorium Hanoweru[2] duńskiemu Holsztynowi (choć to ostatnie, z uwagi na personalny, a nie realny charakter związków z Hanowerem oraz złożoność sytuacji w Niemczach, nie było bynajmniej łatwe). Misterną konstrukcję polityczno-wojskową, zapewniającą dobrobyt i bezpieczeństwo poddanym dynastii Oldenburgów, zburzyła rewolucja francuska, a właściwie rozpoczęte w 1792 r. wojny rewolucyjne.

Duńska rodzina monarsza i arystokracja nie miały oczywiście żadnego powodu, by sympatyzować z „paryskimi królobójcami”, ale sytuacja stała się bardziej niż złożona. Wielka Brytania od początku konfliktu dążyła do zduszenia handlu Republiki Francuskiej i przejęcia jej posiadłości zamorskich. O ile druga kwestia była Duńczykom w zasadzie obojętna, to pierwsza już nie. Albion z coraz mniejszym entuzjazmem podchodził bowiem do koncepcji „neutralny statek, neutralny ładunek”. Wpływowe kręgi kupiecko-armatorskie obawiały się strat, może nie w wyniku działań regularnych flot wojennych stron, ale licznie pojawiających się w wojennych okolicznościach korsarzy. W tym czasie wszak wystawianie listów kaperskich było zjawiskiem całkowicie normalnym. Statki zajęte przez owych wojennych przedsiębiorców trafiały, co prawda, przed państwowe sądy pryzowe, ale już samo zakłócenie płynności żeglugi generowało dodatkowe koszty. Kupcy żądali więc przydzielania statkom handlowym ochrony w postaci okrętów. Dwór i sekretariat spraw zagranicznych obawiały się tego wielce. Brytyjczycy byli w swoich działaniach zdeterminowani, a następstwa jakiegokolwiek incydentu z udziałem okrętów flot wojennych mogły stać się trudne do oszacowania.

Incydenty i pierwsza wojna z Albionem

W 1784 r. książę korony Fryderyk (późniejszy Fryderyk VI), który przejął ster państwowej nawy, podjął kluczową decyzję. Duńskie statki handlowe otrzymały eskortę okrętów. Organizowano konwoje liczące od kilku do kilkunastu statków eskortowane przez fregaty (w służbie ok. 20) i okręty liniowe (w służbie 38). Kopenhaga odwoływała się przy tym do wzorców z lat 1780–1783, kiedy to wobec wojny brytyjsko-francuskiej (rozpoczętej na skutek francuskiego wsparcia dla wybijających się na niepodległość Stanów Zjednoczonych) Szwecja, Rosja i monarchia duńsko-norweska utworzyły Ligę Zbrojnej Neutralności (pierwszą), do której przyłączyły się następnie Prusy, Austria, Portugalia oraz Królestwo Neapolu. Wówczas okazało się to stosunkowo skuteczne i duński następca tronu mógł się ową analogią historyczną kierować.

Początkowo konwojowanie przynosiło nawet dobre rezultaty. W kilku przypadkach rzeczywiście odgoniono korsarzy. Brytyjczycy nie zamierzali jednak akceptować sytuacji, w której handlowa pętla wokół Francji i jej aliantów luzowana jest przez Duńczyków. 24 grudnia 1799 r. doszło do pierwszego poważnego incydentu. Rozegrał się daleko od duńskich wybrzeży, na Morzu Śródziemnym. Duńska fregata Havfruen ostrzelała łódź wysłaną z brytyjskiego okrętu, by skontrolować ładunki na statkach konwoju eskortowanego przez Duńczyka. Londyn nie uznał tego za casus belli, ale dwustronne stosunki osiągnęły bardzo niską temperaturę. Fryderyk kontynuował grę o bardzo wysoką stawkę, być może utwierdzony w swych decyzjach przez nader wstrzemięźliwą reakcję brytyjską. Jednakże dowódcom okrętów Royal Navy nakazano kontynuowanie inspekcji i upoważniono do zdecydowanego użycia siły. W czerwcu 1800 r. doszło do kolejnego, znacznie poważniejszego incydentu. Fregata Freya, eskortująca sześć statków handlowych, wdała się na Kanale Angielskim w walkę z grupą pięciu jednostek brytyjskich prowadzonych przez fregatę Nemesis. Duński okręt, po intensywnej wymianie ognia, opuścił banderę i odprowadzony został do Deal. Brytyjczycy zajęli też wszystkie frachtowce.

[1] Monarchia obejmowała obszary dzisiejszej Danii, Norwegii, Islandii, Grenlandii i Wysp Owczych oraz Duńskiego Złotego Wybrzeża (Ghana, 1658–1850), Duńskich Indii Zachodnich (Wyspy Dziewicze, 1754–1917) oraz Duńskich Indii Wschodnich (Trankebar, Tamiland, 1620–1848; Serampore, Bengal 1755–1845; Nikobary 1754–1848).

[2] Od 1714 r. połączony unią personalną (Jerzy I Hanowerski, zm. 1727 r.) z Wielką Brytanią.

Reklama

Najnowsze czasopisma

Zobacz wszystkie
X
Facebook
Twitter
X

Dołącz do nas

X