24 luty 2022 roku – data, która z pewnością zapadła w pamięć, wywróciła do góry nogami pogląd na sytuację bezpieczeństwa Polski i obudziła pewne odległe demony, które w praktyce okazały się bardziej realne niż mogło się wydawać. Pełnoskalowa wojna, której głównym teatrem były i są działania na lądzie, ale która jednocześnie uwidacznia, że kierunek morski jest (co najmniej) równie istotny, zwłaszcza jeśli na całość spojrzymy w wymiarze nie tylko taktycznym, ale również operacyjnym i polityczno-strategicznym.
Analiza potencjałów
Skład sił morskich Marynarki Wojennej Ukrainy (Wijśkowo-Morśki Syły Ukrajinyo, w skrócie WMSU) przed wybuchem wojny nie prezentował się zbyt okazale. Na stanie floty znajdowała się jedna fregata ASW (Anti-Submarine Warfare, czyli Zwalczania Okrętów Podwodnych – autorzy stosują w artykule oficjalną nomenklaturę NATO) projektu 11351 Nieriej (Krivak III w klasyfikacji NATO) i w zasadzie z pełnomorskich jednostek bojowych to by było na tyle… Ponadto w skład floty wchodziło również kilkanaście jednostek patrolowych, w tym m.in. siedem typu Gjurza-M, okręt dowodzenia Sławutycze (typu Bambuk), trzy dawne amerykańskie kutry patrolowe typu Island oraz po jednej łodzi patrolowej projektu 1400M Grif (NATO: Zhuk) oraz typu Matka. Z drugiej strony mamy dość liczną Flotę Czarnomorską (z dowództwem mieszczącym się w Sewastopolu), która dodatkowo została wzmocniona jednostkami z innych związków operacyjnych. Warto w tym miejscu nadmienić, że zarówno przed wybuchem konfliktu, jak również w jego początkowej fazie, Turcja zezwalała na wejście różnych jednostek (w tym okrętów podwodnych, spoza Floty Czarnomorskiej) na Morze Czarne przez cieśniny Dardanele i Bosfor. Generalnie od upadku Związku Radzieckiego w grudniu 1991 roku, Marynarka Wojenna Federacji Rosyjskiej – flota o ponad trzystuletniej tradycji – nadal posiada spory potencjał, choć w ostatnich latach wiele okrętów zestarzało się i/lub tkwiło w portach z powodu braku części zamiennych i/lub paliwa. W istotnym stopniu dotknęło to właśnie Flotę Czarnomorską – najbardziej zaniedbaną i dysponującą najstarszymi jednostkami.
Z chwilą wybuchu wojny trzon rosyjskich czarnomorskich sił nawodnych stanowił przestarzały krążownik rakietowy Moskwa (projektu 1164, NATO: Slava), pełniący funkcję okrętu flagowego, oraz trzy względnie nowoczesne fregaty rakietowe typu Admirał Grigorowicz (projektu 11356M, NATO: Krivak IV). Do tego dochodzą dwie fregaty ASW projektu 11351 Nieriej (NATO: Krivak III) Pytliwyj i Ładnyj oraz niemal zabytkowy już niszczyciel rakietowy (przeklasyfikowany na okręt patrolowy) Smietliwyj (projektu 61M, NATO: Kashin), wsparty kilkoma małymi okrętami rakietowymi (czterema typu Bujan-M, dwoma typu Derkacz i czterema typu Tarantul). Ponadto Flota Czarnomorska została wzmocniona kilkoma jednostkami z innych związków taktycznych wchodzących w skład sił morskich Rosji, a także dysponowała jeszcze pewną liczbą jednostek o różnym przeznaczeniu, takimi jak okręty desantowe, okręty rozpoznania radioelektronicznego i pomocniczymi o mniejszym potencjale bojowym. Stan techniczny tych jednostek i ich możliwości bojowe teoretycznie są bardzo ograniczone, o czym świadczy nie tylko podeszły wiek, ale przede wszystkim archaiczna konstrukcja, systemy radioelektroniczne i uzbrojenie. W tym miejscu należy jednak wyraźnie podkreślić, że tego rodzaju ocena rosyjskiego potencjału wynika z analiz NATO, a więc punktem odniesienia są tutaj nowoczesne jednostki zachodnie, a nie te należące MW Ukrainy.
Niewiele lepiej przedstawiała się sytuacja w 247. Dywizjonie Okrętów Podwodnych. Oficjalnie tworzy go siedem jednostek z napędem konwencjonalnym: pojedyncza projektu 877 (Pałtus, NATO: Kilo, wprowadzony do służby w 1998 roku i remontowany w latach 2011–2012) oraz sześć projektu 636.3 (Warszawianka, NATO: Improved Kilo-II). Te ostatnie wciąż targane są niekończącymi się usterkami tzw. choroby wieku dziecięcego, tym niemniej udało się je przygotować do kampanii i biorą czynny udział w rosyjskiej agresji na Ukrainę.
W tej postaci Flota Czarnomorska w żadnym razie nie byłaby w stanie podjąć walki choćby z silami morskimi Turcji, a to oznacza brak możliwości zapanowania nad tym akwenem. Jedną z odpowiedzi na zaistniały problem było podwojenie liczby okrętów podwodnych projektu 636.3 (pierwotnie w skład Floty Czarnomorskiej wchodziły zaledwie trzy takie jednostki) oraz silnie uzbrojonych, wielozadaniowych fregat nowego typu 11356M. Tymczasem już 8 grudnia 2014 roku Rosjanie oficjalnie ogłosili, że docelowo sześć okrętów podwodnych typu Warszawianka – budowanych dla Floty Czarnomorskiej – będzie jednocześnie ostatnią partią, jaka zostanie wyprodukowana dla sił morskich Rosji. Z kolei z sześciu planowanych wielozadaniowych fregat do tej pory zdołano wprowadzić do linii tylko trzy, a budowa kolejnych co chwila napotyka rozliczne trudności i przeciągana jest w nieskończoność (w obecnej sytuacji, prawdopodobnie okręty te nawet nigdy nie powstaną). Co ciekawe, w przypadku trzech ostatnich okrętów z serii, praktycznie do ostatniej chwili nie wiedziano nawet, czy docelowo trafią pod właściwy adres.
Wszystko zaczęło się, gdy Indie wyraziły chęć zmodernizowania własnych sił morskich i wzbogacenia ich o nowe fregaty rakietowe. Krajowe prace studialne dotyczyły okrętów oznaczonych numerem 17 (obecny typ Shivalik), lecz ogromne trudności w samodzielnym pokonaniu progów technologicznych sprawiły, że dowództwo Bhāratīya Nau Senā podpisało porozumienie z rosyjskim biurem konstrukcyjnym SPKB (Siewiernoje Projektno-Konstruktorskoje Biuro) z Petersburga, oferującym szybkie opracowanie planów okrętów cechujących się obniżoną skuteczną powierzchnią odbicia radiolokacyjnego (SPO) oraz wyposażonych w bardzo silny i wszechstronny zestaw uzbrojenia. Za podstawę projektu przyjęto jednostki typu Krivak III (projekt 1135 Buriewiestnik), których technologia pochodziła jeszcze z wczesnych lat 80. XX wieku. Z tego względu – jak również z powodu wysokich wymagań stawianych przez Bhāratīya Nau Senā, oryginalna dokumentacja techniczna wymagała gruntownych zmian. Samo wyposażenie nowych jednostek pochodziło od około 130 dostawców pochodzących m.in. z Rosji, Indii, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Danii, Ukrainy i Białorusi. Zmiany w konstrukcji były więc posunięte tak daleko, że okręty określono mianem oddzielnego typu mod. Krivak III.
Podpisanie oficjalnego kontraktu na sześć jednostek (zwanych później typem Talwar) pomiędzy Bhāratīya Nau Senā a głównym wykonawcą okrętów – stocznią Bałtijskij Sudostroitielnyj Zawod (Sankt Petersburg) – miało miejsce 21 lipca 1998 roku. Umowa opiewała na kwotę około miliarda dolarów i obejmowała nie tylko budowę fregat, ale także przeszkolenie hinduskich załóg oraz personelu stoczniowego. Zgodnie z ustaleniami w kontrakcie, pierwsze dwie jednostki – INS Talwar (F 40) i INS Trishul (F 43) – miały być dostarczone stronie indyjskiej odpowiednio w maju i listopadzie 2002 roku. Ostatni okręt serii – INS Tabar (F 44) – miał trafić do odbiorcy w maju 2003 roku. Tradycyjne w Rosji problemy z integracją systemów bojowych oraz – ogólnie – skomplikowaną konstrukcją nowych jednostek spowodowały roczne opóźnienie, jednak zebrano przy tym cenne doświadczenie, a sami Rosjanie uznali indyjskie fregaty za idealnego protoplastę dla własnych konstrukcji (szczególnie, że mieli poważne problemy przy konstruowaniu nowocześniejszych fregat typu Admirał Gorszkow), modyfikując go w bardzo niewielkim stopniu (głównie w zakresie uzbrojenia).
Stępkę pod prototypowy okręt (Admirał Grigorowicz, numer burtowy 745) położono w grudniu 2010 roku, a zwodowano go 14 marca 2014 roku. Fregata powstała w stoczni Jantar w Obwodzie Kaliningradzkim. Jak na warunki rosyjskiej floty, jednostka okazała się nad wyraz nowoczesna. Już od końca 2015 roku znajdowała się na Dalekiej Północy, gdzie – w składzie Floty Północnej – przechodziła intensywne testy uzbrojenia. Dwie kolejne fregaty rakietowe (Admirał Essen, numer 751 i Admirał Makarow, 799) również wprowadzono do linii bez większych trudności. Prawdziwym problemem okazało się dopiero zerwanie współpracy z ukraińskim przemysłem obronnym, który produkował kluczowe elementy systemu napędowego (w tym przede wszystkim turbiny gazowe). Wcześniej Ukraińcy dostarczyli części wystarczające tylko dla trzech okrętów. Rosjanie zapewniali wówczas, że sami zaczną budować swoje turbiny gazowe, ale w praktyce do niczego takiego nie doszło z uwagi m.in. na drastyczny wzrost kosztów i zbyt duże opóźnienia w harmonogramach budowy jednostek. W zaistniałej sytuacji w 2016 roku Moskwa zaproponowała Indiom odkupienie ostatnich trzech fregat projektu 11356M, których ukończenie stawało się coraz mniej prawdopodobne. Agresja na Ukrainę prawdopodobnie ostatecznie pokrzyżuje te plany i należy przypuszczać, że okręty nigdy nie zostaną ukończone, szczególnie biorąc pod uwagę zachodnie embargo na komponenty oraz niedostępność zakładów znajdujących się na terenie Ukrainy.
Przebieg wojny
Dysproporcja sił w domenie morskiej między Rosją a Ukrainą jest olbrzymia, co spowodowało, że tak naprawdę Rosjanie osiągnęli pełną kontrolę morza niemalże natychmiast po rozpoczęciu działań zbrojnych. Można śmiało powiedzieć, że – na nieszczęście dla strony ukraińskiej – wojna zastała jedyny wartościowy okręt WMSU, dysponujący istotniejszym potencjałem bojowym, w fazie przygotowań, czy wręcz znajdujący się w trakcie remontu. Pytanie zasadnicze: czy jego systemy obserwacji technicznej oraz uzbrojenie miały jakąkolwiek sprawność i ewentualne przesunięcie modernizacji miałoby jakikolwiek wpływ na działania bojowe? Prawdopodobnie scenariusz byłby podobny, jak w przypadku poprzedniego konfliktu w 2014 roku, czyli przemieszczenie do neutralnego portu i oczekiwanie na koniec działań zbrojnych. Tym razem jednak okręt flagowy WMSU, fregatę ASW Hetman Sahajdaczny (NATO: Krivak III), zatopiła w porcie jego własna załoga, tak aby nie został przejęty przez przeciwnika. Z kolei mniejsze jednostki nie stanowiły żadnego realnego zagrożenia dla sił morskich Federacji Rosyjskiej i zostały dość szybko wyeliminowane lub zablokowane/przejęte w portach.