• Czwartek, 5 grudnia 2024
X

Rozwój flot podwodnych na Bałtyku. Bezpieczeństwo narodowe, a panowanie w głębinach. Cz. 2

Okręty podwodne od samego początku swego istnienia zapowiadały zmianę jakościową na morskim teatrze działań i – w przeciwieństwie do wielu innych tzw. „cudownych broni” – z perspektywy lat tej obietnicy dotrzymały. W czasach nam współczesnych są najbardziej technologicznie zaawansowaną platformą do walk na morzu i jako takie stanowią jeden z głównych wyznaczników morskiej potęgi państwa (zastępując na tym miejscu pancerniki). Nawet jednostki klasyczne, zdecydowanie mniej potężne od swoich napędzanych atomem kuzynów, posiadają wystarczający potencjał, aby wymusić na ewentualnym przeciwniku podjęcie skomplikowanych organizacyjnie i technologicznie działań w celu ich neutralizacji. Nie bez powodu konieczność zabezpieczenia linii komunikacyjnych przed sowieckimi okrętami podwodnymi legła u podstaw powołania Sojuszu Północnoatlantyckiego, bardziej znanego obecnie jako NATO.

„Ludzie byli dawniej bliżsi sobie. Musieli. Broń nie niosła daleko” (Stanisław Jerzy Lec)

W ostatnim czasie z frontu w Ukrainie płyną liczne informacje na temat wykorzystania różnego rodzaju bezzałogowców, a zwłaszcza zdalnie sterowanych (UUV/ROV) i/lub autonomicznych (AUV) pojazdów podwodnych przeciwko rosyjskiej Flocie Czarnomorskiej. Autorzy przestrzegają przed wyciąganiem pochopnych wniosków. Po odsianiu propagandy i mocno optymistycznych ogłoszeń o nowej „broni ostatecznej”, pozostaje prosta konkluzja, że morskie bezzałogowce używane są po prostu jako ersatz okrętów nawodnych i podwodnych, których Ukraina – na swoje nieszczęście – nie posiada. Spektakularne zdjęcia i filmy publikowane w Internecie budzą zdumienie i podziw dla ludzi, którzy posługując się tanim surogatem są w stanie osiągać sukcesy. Te jednak (wbrew pozorom) nie są imponujące w znaczeniu strategicznym, bowiem jednostki typowo uderzeniowe klasy (co najmniej) wielozadaniowa korweta rakietowa (o fregacie nie wspominając) są w stanie bez większego trudu przed tego rodzaju zagrożeniem się obronić, a dodać przy tym koniecznie należy, że rosyjskie jednostki nie należą do światowego topu pod względem jakości.

Można tym samym napisać, że historia zatoczyła kolejne koło. Pierwszy bezzałogowiec morski skonstruował bowiem angielski inżynier Robert Whitehead około 1866 roku. Była to konstrukcja, która przeszła do historii wojen pod nazwą torpeda i (podobnie jak obecnie wszelkiej maści pojazdy podwodne) początkowo była postrzegana jako broń słabszego. Dziś, po upływie prawie 160 lat, torpeda jest niekwestionowaną „królową morskiego pola bitwy”. Razi cele zarówno nawodne, jak i podwodne z zabójczą skutecznością. Nie zostawia przy tym żadnego śladu poza echem akustycznym, słyszalnym tylko na sonarze. Trafienie ciężką torpedą nie pozostawia dziur w burcie i nie wywołuje pożarów. Podwodny wybuch łamie kil na pół i jednostka – o ile nie ma konstrukcji całkowicie modułowej – tonie w kilka minut. Także – wbrew powszechnym mitom – okręty podwodne nie mają najmniejszych szans na przetrwanie takiego uderzenia, nawet te największe. Z drugiej strony to właśnie dzięki nim broń ta stała się tak groźna i skuteczna. Okręty podwodne będą zatem rozwijać się dalej, szczególnie te o napędzie nuklearnym, stając się nie tylko nosicielami takich efektorów jak coraz efektywniejsze torpedy czy pociski manewrujące (o strategicznych, balistycznych nie wspominając), ale również pojazdy podwodne klasy UUV, AUV czy ROV, które ich nie zastąpią, a jedynie będą stanowiły kolejny element ich bogatego arsenału.

Polska Marynarka Wojenna

Polska Marynarka Wojenna ma – wbrew pozorom – bogate doświadczenia w eksploatacji okrętów podwodnych o napędzie konwencjonalnym, ale przy tym praktycznie zerowe w ich budowie i serwisowaniu. Od początku istnienia Dywizjonu Okrętów Podwodnych (pierwotnie, czyli do 23 września 1937 roku – Dywizjonu Łodzi Podwodnych) korzystano bowiem wyłącznie z jednostek importowanych – najpierw z Francji (trzy jednostki typu Wilk, w praktyce mało udane, awaryjne i hałaśliwe) oraz Holandii (dwa duże, bardzo nowoczesne w swoim czasie okręty podwodne typu Orzeł), a następnie z byłego ZSRR (sześć jednostek typu Malutka-M, cztery projektu 613 (NATO: Whiskey), dwie projektu 641 (NATO: Foxtrot) i jedną projektu 877E (NATO: mod. Kilo). Pokłosie tych ostatnich „nabytków” odczuwalne są notabene do dziś. Polska Marynarka Wojenna wciąż dysponuje i eksploatuje bowiem pochodzący jeszcze z czasów tzw. zimnej wojny okręt podwodny ORP Orzeł projektu 877E Pałtus vel Warszawianka. Jest – jak dotąd – największym okrętem podwodnym w historii polskiej MW. Należy do jednostek o napędzie klasycznym trzeciej generacji. Charakteryzuje go konstrukcja dwukadłubowa i kroplowy kształt. Polską banderę podniesiono na nim 29 kwietnia 1986 roku – w Rydze, a 21 czerwca odbył się w Gdyni chrzest okrętu. W latach 1999–2000 zmodernizowano na nim systemy łączności i wymiany danych taktycznych (NTDS), dostosowując je do standardów NATO. Obecnie jednostka nadal służy w Dywizjonie Okrętów Podwodnych, wchodzącym w skład 3. Flotylli Okrętów, czekając na swoich następców.

W ramach tzw. rozwiązania pomostowego, w 2002 roku Polska otrzymała w darze od Norwegii cztery małe okręty podwodne typu 207 (Kobben) przeznaczone do dalszej służby oraz piątą jednostkę do szkolenia. Jednostki te – w swoim czasie – należały do stosunkowo udanych, szczególnie jak na tak ograniczoną wielkość. Skonstruowano je w układzie jednokadłubowym, jednopokładowym i jednoprzedziałowym (bez grodzi wodoszczelnych) z wysokogatunkowej, niskostopowej stali HY-80 (o grubości 16–30 mm). W latach 1990–1992 poddano je gruntownej modernizacji. Mimo wielu ograniczeń, okręty te z powodzeniem brały udział w licznych ćwiczeniach krajowych i międzynarodowych. Dla przykładu ORP Bielik trzykrotnie brał udział w operacji antyterrorystycznej „Active Endeavour” na Morzu Śródziemnym, operując na tym akwenie w ramach Polskiego Kontyngentu Wojskowego (PKW). Niestety – mimo remontów – wiek coraz bardziej dawał znać o sobie. Z czasem pojawił się także problem z częściami zamiennymi. Pomijając dwie tajwańskie (eks-amerykańskie) jednostki szkolne (pamiętające jeszcze czasy II wojny światowej), polskie Kobbeny, póki służyły, były najstarszymi na świecie okrętami podwodnymi wykorzystywanymi operacyjnie. Ich czas oficjalnie dobiegł końca w połowie grudnia 2021 roku, gdy opuszczono bandery na dwóch ostatnich jednostkach – OORP Sęp (295) i Bielik (296).

Reklama

Najnowsze czasopisma

Zobacz wszystkie
X
Facebook
Twitter
X

Dołącz do nas

X