W Siłach Zbrojnych RP od dziesięcioleci używane są lekkie terenowe samochody medyczne. Samochody te niegdyś, do przełomu stuleci, należały do kategorii tonażowej lekkiej – do 3500 kg dopuszczalnej masy całkowitej – UAZ 469 i krajowy Honker. Już w tym stuleciu w tej klasie sprzętu pojawiły się podwozia cięższe, o dopuszczalnej masie całkowitej ponad 3500–4000 kg, oparte na modelach Scam i Iveco z serii M40E 4×4, czy nawet zdecydowanie cięższe, jak nabywane obecnie Iveco 70W18E3 4×4.
Chociaż te ostatnie cechuje dopuszczalna technicznie masa całkowita 7000 kg, to w przypadku samochodów tego rodzaju nie ona na pewnym etapie rozwoju danej konstrukcji staje się głównym czynnikiem ograniczającym. Tym jest bowiem powierzchnia do załadunku i tym samym realnie możliwa do uzyskania przestrzeń ładunkowa. W takim układzie wszelkie auta pod względem budowy wywodzące się z lekkich wariantów dostawczych zawsze tę powierzchnię w wersji terenowej, ze względu właśnie na konieczność zachowania odpowiedniej mobilności taktycznej, będą miały mocno limitowaną. Na powyższe w pierwszym rzędzie wpływ mają zredukowany rozstaw osi i zwis tylny, do czego trzeba dodać zredukowaną szerokość. Dobrze te zależności masy i wymiarów widać na przykładzie najnowszego i najcięższego lekkiego podwozia Iveco MUV 70W18E3 4×4. Jego rzeczywista masa własna wynosi 5600 kg, przy dopuszczalnej technicznie masie całkowitej ograniczonej do 7000 kg. Tym samym odmiana ta zachowuje jeszcze pewne rezerwy w sferze przykładowo wprowadzenia do niej nowego, cięższego sprzętu i wyposażenia. Żadnych rezerw nie ma jednak w odniesieniu do dostępnych przestrzeni i objętości ładunkowej, które pomimo montażu wzmocnionych osi oraz zawieszenia – z obiektywnych powodów – wskazane wielkości rozstawu osi, tylnego zwisu oraz szerokości są i nadal będą względnie zminimalizowane. Analogicznie jak wysokość, której nie powinno się dalej zwiększać z powodu konieczności zachowania odpowiedniej mobilności strategicznej oraz mobilności taktycznej, w tym utrzymania możliwie jak najniżej środka ciężkości, aby samochód z zabudową mógł w miarę swobodnie i bezpiecznie operować w trudnym terenie oraz na podjazdach i stokach (problematyka maksymalnego kąta przechyłu bocznego). Dlatego wyjściem z tej sytuacji pozostaje zakup pojazdów większych i cięższych, czyli realnie ciężarówek terenowych o dopuszczalnej masie całkowitej od 10 000 kg.
Oczywiście pierwszą kwestią dyskusyjną jawi się tutaj zagadnienie, czy rodzima armia potrzebuje takich większych samochodów medycznych – wielonoszowych, skoro całkiem niedawno i w niemałych ilościach zamówiła w firmie Demarko wariant oparty na wspomnianym 7-tonowym Iveco MUV 70W18E3 4×4. Odpowiedź na tak postawione pytanie wydaje się zdecydowanie twierdząca, a jako jej kluczowe uzasadnienie można wskazać poniższe elementy:
- zdecydowany wzrost liczebności armii, co w naturalny sposób wiąże się też nierozerwalnie z koniecznością zwiększenia liczby – a niewykluczone, że także jakości – taboru eksploatowanego w terenowym wsparciu medycznym;
- zmiana warunków pogodowych, w tym wiele sytuacji ekstremalnych, dotychczas praktycznie nieznanych w naszym klimacie, co oznacza, że wojskowe pojazdy medyczne mogą być również zdecydowanie częściej wdrażane w celu niesienia pomocy po klęskach żywiołowych, takich jak powodzie czy huragany;
- zmiana warunków prowadzenia wojen, w tym konieczność docierania pojazdów medycznych na pierwszą linię frontu, a co więcej, przy wojnie asymetrycznej albo prowadzonej w środowisku wybitnie nasyconym dronami, nie da się już wydzielić takiej klasycznej linii frontu, gdzie w rezultacie przeciwnik może skutecznie atakować na całym obszarze, na jakim ma tylko ku temu sposobność i możliwości techniczne; co gorsze, celem tych ataków, przy brutalizacji trwających zmagań, mogą się stać także pojazdy medyczne, pomimo noszenia stosownych oznaczeń czerwonego krzyża albo półksiężyca – to z kolei implikuje konieczność wprowadzania opancerzenia przedziału medycznego;
- konieczność rozwoju szpitali polowych, opartych o znormalizowane moduły przenośne/przewoźne – kontenery i nadwozia wymienne, w celu uproszczenia, potanienia i przyspieszenia budowy i likwidacji, wykorzystywane też jako podstawowe jednostki nadwoziowe w pojazdach medycznych, innymi słowy wymienne zabudowy pojazdów medycznych mogą służyć jako składowe szpitali polowych; taka postępująca unifikacja i standaryzacja wyposażenia, chociaż droższa w momencie implementacji, później może wpływać na pewne oszczędności w eksploatacyjnym układzie czasowym i kosztowym.
W tych rozważaniach kluczowymi zmiennymi są w takim razie: nieprzejezdny – trudny teren, którego nie pokonają tradycyjne karetki z szosowymi podwoziami oraz ekstremalne warunki pogodowe i skutki zdarzeń bojowych. To właśnie te czynniki mogą sprawić, że ratowanie i opieka nad rannymi będzie prawdziwym wyzwaniem. Zarazem najwyższym priorytetem jest tu jak najlepsza integracja wyrobów i sprzętu medycznego w celu osiągnięcia wysokiego standardu opieki medycznej w nagłych wypadkach we wszystkich scenariuszach operacyjnych. Celem jest wsparcie ratowania rannych i poszkodowanych oraz umożliwienie natychmiastowej opieki medycznej o każdej porze dnia, przy zróżnicowanych warunkach pogodowych (wiatr, opady), z dowolnego regionu, niezależnie od tego, jak nieprzejezdny jest dany pokonywany teren. Obecnie w sektorze wojskowym do transportu kwalifikowanego dostępne są ambulanse niezabezpieczone – nieopancerzone oraz zabezpieczone – opancerzone. Wprowadzenie pancerzy wymusza oczywiście konieczność stosowania podwozi o wyższej dopuszczalnej masie całkowitej.