W opublikowanym 28 maja wywiadzie dla Radia Swoboda gen. bryg. Serhij Gołubcow, szef lotnictwa Dowództwa Sił Powietrznych Sił Zbrojnych Ukrainy, podzielił się swoimi przemyśleniami na temat obecnej sytuacji ukraińskiego lotnictwa wojskowego i perspektyw na uzyskanie przewagi w powietrzu.
Niedawno otrzymane z Polski i Słowacji myśliwce MiG-29 (łącznie 27 egz.) pozwalają jedynie podtrzymać dotychczasowy potencjał bojowy na stałym poziomie, co nie pozwala na razie myśleć o podejmowaniu prób wywalczania przewagi w powietrzu. Obecnie ukraińskie lotnictwo myśliwskie jest w wyraźnej defensywie, a obrona przestrzeni powietrznej opiera się zasadniczo na systemach przeciwlotniczych i radarach, częściowo już pochodzenia zachodniego. To one uniemożliwiają całkowite wykorzystanie przez Rosję słabości ukraińskiego lotnictwa myśliwskiego.
Rosyjskie lotnictwo wciąż dysponuje nad maszynami ukraińskimi wyraźną przewagą liczebną i techniczną, zwłaszcza jeśli chodzi o samoloty Su-35S i MiG-31BM, które są uważane za bardzo groźnych przeciwników. Głównie za sprawą przenoszonych przez nie aktywnie naprowadzanych pocisków powietrze–powietrze średniego i dalekiego zasięgu. Rakiety R-77 mogą być wystrzeliwane z odległości ponad 100 kilometrów, a R-37M z odległość ponad 200 kilometrów. Rosyjskie maszyny operują na dużej wysokości około 40-50 kilometrów za linią frontu, polując z dużego dystansu na ukraińskie samoloty szturmowe i śmigłowce oraz myśliwce MiG-29 i Su-27 odpalające pociski HARM. Myśliwce WKS nadal mogą więc wpływać na sytuację w powietrzu na znaczną odległość od linii frontu, zwłaszcza jeśli są naprowadzane przez samoloty wczesnego ostrzegania A-50U, których radary sięgają dalej w głąb ukraińskiego terytorium i mogą wcześniej zaobserwować zbliżającą się formację uderzeniową Sił Powietrznych SZU. Najlepsze czym dysponują obecnie Ukraińcy to rakiety R-27ER o zasięgu 65 kilometrów na kursie spotkaniowym, przy czym z racji półaktywnego układu kierowania wymagają ciągłego podświetlania celu radarem nosiciela. Jak wspomina wielu ukraińskich pilotów śledzenie celu najczęściej jest zrywane już na początkowym etapie, kiedy radar wykryje zbliżające się rosyjskie rakiety i dla własnego bezpieczeństwa konieczne jest wykonanie gwałtownego uniku, czyli skierowania nosa samolotu w inną stronę.
Drugą ważną sprawą są wciąż ograniczone możliwości przeciwdziałania atakom rosyjskiego lotnictwa taktycznego za pomocą nieco prymitywnych, ale już dość rozpowszechnionych i skutecznych bomb szybujących UMPK. Jak wskazał gen. Gołubcow, aby w miarę bezpiecznie użyć tych tanich i trudnych do zestrzelenia bomb, Rosjanie są zmuszeni trzymać się od frontu na odległość 40–45 kilometrów. Czasami rosyjscy piloci podejmują ryzyko zbliżenia się na odległość 30–35 kilometrów. Na tyle z reguły pozwala im obecność w pobliżu linii walk ukraińskich systemów przeciwlotniczych. Istnieją jednak obszary, gdzie Ukraińcy nie mają pełnego pokrycia w systemach rakietowych, z uwagi na brak wystarczającej liczby wyrzutni. Zatem znajdując te luki Rosjanie mogą atakować praktycznie bezkarnie cele położone nawet 50–60 kilometrów w głębi ukraińskiego ugrupowania.
Dlatego tak duże nadzieje są wiązane z nadejściem myśliwców F-16, które mogą przenosić rakiety zdolne razić cele powietrzne na około 180 kilometrów (generał miał najwyraźniej na myśli AIM-120D, dla AIM-120C jest to maksymalnie 100 kilometrów). Samoloty te mogłyby skutecznie odepchnąć przeciwnika od rubieży, z których dotychczas zrzucane były bomby szybujące, aż poza zasięg dolotu dla tego typu amunicji. Jednocześnie wyrażona w wywiadzie teza, że F-16 mogłyby podjąć skuteczną walkę z myśliwcami przeciwnika jest kwestią wielce dyskusyjną. Wiele będzie zależało od rodzaju radarów, w jakie będą wyposażone udostępnione Ukrainie maszyny. Jak dotąd na widoku są tylko F-16A/B po modernizacji MLU pochodzące z krajów europejskich. Samoloty te dysponują starymi radarami AN/APG-66, które po modyfikacji do wersji (V)2 mają w najlepszym razie zasięg wykrycia do 83 kilometrów dla celu typu MiG-31. Zatem nadal jest spore prawdopodobieństwo, że same zostaną wcześniej wykryte i zaatakowane. Sytuację na korzyść ukraińskich pilotów do pewnego stopnia mogą zmienić stosowane na F-16 zaawansowane systemy pułapek holowanych i urządzenia walki radioelektronicznej, lecz na razie trudno ocenić ich realną skuteczność, bowiem nigdy wcześniej ich nie użyto wobec tak wymagającego przeciwnika.
Omawiając kwestię liczby samolotów to według gen. Gołubcowa do zaplanowania jakiejkolwiek sensownej misji wymiatania lub uderzeniowej należy dysponować co najmniej jedną eskadrą liczącą 12–16 maszyn. Dopiero jednak posiadanie 3–4 eskadr pozwala myśleć o efektywnym wpływaniu na sytuację w powietrzu na wybranym kierunku operacyjnym. Celem dla tych działań byłoby wywalczenia takiej lokalnej przewagi w powietrzu, która zmusiłaby wroga do całkowitej rezygnacji z przeprowadzania uderzeń lotnictwa taktycznego na określony odcinek ukraińskich pozycji.
Kika słów w wywiadzie poświęcono też sprawom ochrony i bezpiecznego użytkowania tak cennego i skomplikowanego systemu lotniczego jakim w ukraińskich rękach będzie F-16. Ogólnie Ukraińcy zamierzają podejść do tematu kompleksowo – maskować i rozpraszać samoloty, często przerzucając je z lotniska na lotnisko. Ponadto istnieje świadomość, że do osłony lotnisk, na których czasowo mają przebywać F-16 konieczne będzie oddelegowanie części przeciwlotniczych systemów rakietowych, które obecnie bronią ukraińskiej infrastruktury krytycznej przed rosyjską amunicją dalekiego zasięgu. Za to F-16 będzie można również wykorzystać do zwalczania wlatujących nad własne terytorium pocisków manewrujących i amunicji krążącej, co powinny robić skuteczniej niż Suchoje i MiG-i.
Jeśli chodzi o szeroko komentowany publicznie temat jakości ukraińskich lotnisk, które miały być rzekomo niedostosowane do operacji przy użyciu F-16, to okazało się, że 2021 roku inspekcję dróg startowych i kołowania przeprowadzili przedstawiciele firmy Lockheed Martin. Do kontroli zaproponowano trzy bazy wojskowe w różnych częściach kraju – wschodniej, centralnej i zachodniej. Stwierdzono wówczas, że nawierzchnie lotnisk nadają się do normalnej eksploatacji samolotów F-16. Co prawda jednocześnie okazało się, że będzie konieczna pewna poprawa w zakresie spraw logistycznych, warunków magazynowych i przestrzeni obsługowych, ale eksperci producenta nie mieli szczególnych uwag do jakości samych pasów startowych.
Bardzo istotna będzie odpowiedź na pytanie jakie typy uzbrojenia zostaną udostępnione do przyszłych ukraińskich F-16 przez zachodnich partnerów. Mimo, że generalnie samolot stanowi jedynie platformę startową to stopień integracji inteligentnej amunicji z nosicielem ma niejednokrotnie kluczowe znaczenie dla powodzenia misji. Po raz pierwszy ze strony ukraińskiej padło oficjalne stwierdzenie, że pośpieszna adaptacja zachodniej amunicji lotniczej na samoloty pochodzenia radzieckiego niesie za sobą szereg ograniczeń w wykorzystaniu jej pełnych możliwości bojowych. Przykładowo rakiety AGM-88 HARM obecnie są wstępnie dostrajane na ziemi do określonej długości fal i odpalane z wyznaczonej rubieży w ogólnym kierunku spodziewanego położenia stacji radiolokacyjnej przeciwnika, bez wiedzy czy radar nadal się tam znajduje i jest włączony, co warunkuje prawidłowe naprowadzenie się pocisku na źródło promieniowania. Z zasobnikiem HTS pilot F-16 uzyskiwałby dokładne położenie działającego radaru, kilkukrotne zwiększając skuteczność takich ataków. To samo dotyczy inteligentnych bomb, które można byłoby przeprogramować w trakcie lotu na inny wykryty przez pilota cel. W efekcie potencjał bardzo dobrej broni jest częściowo marnowany. Jedyna naprawdę udana zmiana, z której piloci są zadowoleni, dotyczy uzbrojenia Su-25 w niekierowane rakiety Zuni kal. 127 mm, które mają większy zasięg od S-13 oraz znacznie lepszą celność. Trudno jednak oczekiwać, że tak proste uzbrojenia zmieni wiele w aktualnym obrazie pola walki. Temat wykorzystania rakiet Zuni został po prostu wymuszony niewystarczającą liczbą S-13, których zapasy są na wyczerpaniu a bieżąca produkcja nie pokrywa zużycia.
Mimo pewnych ograniczeń bardzo satysfakcjonujące wyniki przyniosło zastosowanie bomb szybujących JDAM-ER. Dały one możliwość przeprowadzania uderzeń lotniczych bez szczególnego zagrożenia dla własnych załóg, które nie muszą już wchodzić w strefę rażenia rosyjskich systemów przeciwlotniczych. Teoretycznie bomby te można wypuścić z wysokości ponad 10 tys. metrów na cele odległe o 90-100 kilometrów. Rosjanie mają jednak na wyposażeniu takie kompleksy rakietowe jak S-350 i S-400, które są w stanie razić samoloty na dużych wysokościach z odległości ponad 200 kilometrów. Dlatego ukraińskie lotnictwo operuje na nieco mniejszych wysokościach, przemieszczając się poniżej horyzontu radiolokacyjnego, tzn. wykorzystując martwe pole obserwacji radarów spowodowane krzywizną Ziemi. Dolot jest realizowany na stosunkowo małej wysokości, lecz po dotarciu w rejon zrzutu następuje dynamiczne wznoszenie na wysokość 6-8 tys. metrów na bardzo krótki moment, w którym uwalniana jest bomba szybująca. Faza ataku trwa na tyle krótko, że załoga zdąży wykonać unik przed pociskami wystrzelonymi przez rosyjskie myśliwce lub obronę przeciwlotniczą. Oznacza to, że lotnictwo uderzeniowe może nadal wykonywać swoje zadania, ale tylko na głębokość około 40-50 kilometrów. Gdyby udało się stłumić obronę przeciwlotniczą i spowodować odsunięcie od linii frontu rejonów patrolowania rosyjskich myśliwców ataki byłyby przeprowadzane większej wysokości i na dalszą odległość. Tym samym zwiększyłaby się liczba porażonych celów o szczególnie wysokiej wartości, co mogłoby realnie pomóc zmienić obraz pola walki.
Ostatnio taką rolę usiłują pełnić przenoszone przez ukraińskie Su-24M pociski manewrujące Storm Shadow, aczkolwiek widoczne jest, że ich wykorzystanie, ze względu na wysoki koszt i skromne zapasy, siłą rzeczy jest raczej oszczędne. Na koniec generał zapowiedział kolejne niespodzianki w zakresie nowych typów amunicji lotniczej. Chociaż obecnie stosowane uzbrojenie daje zadowalające wyniki to najwidoczniej Rosjanie nieustannie doskonalą się w jego zwalczaniu lub wdrażają inne środki zaradcze, które łagodzą skutki ataków. Sytuacja wymaga więc ciągłego zaskakiwania wroga kolejnymi nowinkami technicznymi i stawiania Rosjan przed następnymi wyzwaniami.