

Wraz z upływem czasu dociera coraz więcej szczegółów na temat mającej miejsce dzisiaj, 1 czerwca, ukraińskiej operacji specjalnej „Pajęczyna”, skierowanej przeciwko lotniskom rosyjskiego lotnictwa strategicznego.
W ciągu dwóch godzin zaatakowano cztery lotniska, z których korzystało rosyjskie lotnictwo dalekiego zasięgu. Oprócz znanego już przypadku bazy Biełyj zaatakowane zostało również lotnisko Diagilewo pod Riazaniem, baza Ołenja pod Murmańskiem, oraz Iwanowo-Siewiernyj w Iwanowie.

Szef SBU gen. Wasyl Maljuk podczas przygotowań do operacji ogląda zdjęcia satelitarne wybranych do ataku celów. Dla jasności dopisaliśmy nazwy baz.
Ukraińcy posłużyli się małymi dronami wielowirnikowymi, które agenci wypuścili w okolice wspomnianych baz. Drony były ukryte w specjalnie przygotowanych kontenerach transportowych z otwieranym dachem. Kontenery, wyglądające z zewnątrz jak tysiące innych tego typu, przywieziono na miejsce startu na ciężarówkach. Grupa agentów SBU przemyciła do Rosji ogółem 150 małych dronów i 300 sztuk ładunków wybuchowych (po dwa na każdy aparat latający). Spośród nich udało się wypuścić 116 szt. Jedna ciężarówka nie dodarła wyznaczone na miejsce startu i eksplodowała podczas kontroli drogowej przeprowadzanej przez rosyjskich funkcjonariuszy w obwodzie amurskim w Rosji – celem dla tej ciężarówki miała być baza lotnicza Ukrainka.
Z powodu ataku z krótkiego dystansu Rosjanie nie mogli uzyskać wcześniejszego ostrzeżenia, aby rozproszyć zagrożone samoloty wojskowe po innych lotniskach, jak to często bywa w przypadku uderzeń dalekiego zasięgu dronami samolotowymi, które zmierzają do swoich celów przez kilkadziesiąt minut lub nawet kilka godzin. Mając na uwadze wcześniejsze podobne zdarzenia, rosyjskie dowództwo spodziewało się ataku dużych dronów nadlatujących w nocy, a nie ataku małych dronów w środku dnia. Samoloty znajdowały się zatem na ziemi z pełnymi zbiornikami, przygotowane do startu w razie alarmu.
W tej sytuacji niemożliwe było również użycie przeciwko tak małym dronom systemów przeciwlotniczych bliskiego, średniego i dalekiego zasięgu, z którychś większa część nie została nawet postawiona w stan gotowości bojowej. Z braku alarmu nie wyłączono również okolicznych sieci telefonii komórkowej, co mogło stanowić istotną pomoc w przeprowadzeniu ataku.
Na razie nie ma danych na temat pełnych rezultatów ukraińskiego ataku. Ukraińskie doniesienia, które szacują rosyjskie straty na około 40 samolotów, niemal z całą pewnością są przesadzone. Raczej jest to liczba potencjalnych celów znajdujących się na wszystkich lotniskach i tylko niektóre z nich zostały skutecznie porażone.
Udostępnione przez SBU materiały filmowe z wnętrza bazy Ołenja pokazują cztery płonące bombowce Tu-95 oraz pojedynczy samolot transportowy An-12. W oddali widać również inne źródła ognia, ale na razie nie można ich zidentyfikować, a bardzo podobnie mogą palić się np. ciężarówki-cysterny lub zbiorniki paliwa. Opublikowano ponadto materiały wideo od okolicznych mieszkańców obrazujące pożary w bazach Biełyj, Ołenja i Diagilewo, lecz widoczne w oddali chmury czarnego dymu to za mało, aby dokonać rzetelnej oceny zniszczeń. Bardzo krótki film SBU z bazy Biełyj nie dawał podstaw do jednoznacznych ocen, ale przedstawił kilka ognisk pożarów. Zdjęcia satelitarne ujawniły jednak wraki trzech bombowców Tu-95MS i jednego Tu-22M3, ponadto zniszczono prawdopodobnie trzy kolejne Tu-23M3 oraz uszkodzono jednego Tu-95MS.
W związku z potwierdzonym jak dotąd wyeliminowaniem ośmiu bombowców Tu-95MS, ukraiński sukces powinien istotnie ograniczyć zdolności rosyjskiego lotnictwa do jednorazowego wystrzeliwania dużej liczby pocisków manewrujących Ch-101. Zniszczenie samolotów Tu-22M3, choć bolesne dla Rosjan, nie jest tak istotne z operacyjnego punktu widzenia, ponieważ w atakach biorą obecnie udział pojedyncze takie maszyny z uwagi na mały zapas przenoszonych przez nie pocisków Ch-22/32.
Prawdopodobnie najbliższe dni przyniosą więcej informacji w sprawie rosyjskich strat. Niemniej operacja ukraińskich służb specjalnych musi budzić ogromne uznanie dla ich zdolności do działania wewnątrz Rosji. Wyjątkowa w swej skali i zasięgu operacja „Pajęczyna” wymagała długich miesięcy przygotowań pod nosem rosyjskiej FSB. Poza tym została przeprowadzona nie tylko z rozmachem, ale i wielką precyzją – uderzono w cele ściśle wojskowe o wysokim znaczeniu dla prowadzenia wojny.