W pierwszych miesiącach 2023 roku można było zaobserwować powolną, ale coraz wyraźniejszą zmianę stanowiska Izraela w sprawie wojny na Ukrainie. W ostatnich tygodniach nastąpiło ożywienie oficjalnych kontaktów na linii Tel Awiw – Kijów, zarówno w sferze dyplomatycznej jak i wojskowej.
Poczynając od najnowszych wydarzeń, 21 lutego do Kijowa przybyła delegacja Knesetu. Członkom izraelskiego parlamentu okazano szczątki, a nawet całe egzemplarze bezzałogowców irańskiej produkcji, których Rosja użyła w atakach przeciwko Ukrainie. Były to między innymi drony klasy amunicji krążącej Szached-161 i 163 oraz aparat bojowo-rozpozawczy Mohajer-6. Ten ostatni jest dostosowany do przenoszenia amunicji kierowanej Ghaem-5, którą także zaprezentowano.
Z kolei 16 lutego, podczas spotkania w Kijowie z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim, minister spraw zagranicznych Izraela Eli Cohen poinformował, że Izrael jest gotowy pomóc Ukrainie w stworzeniu systemu ostrzegania o zagrożeniach powietrznych dla ludności cywilnej oraz zapewnić ku temu odpowiedni sprzęt. Rząd w Tel Awiwie ma przekazać potrzebne wyposażenie w ciągu 3-6 miesięcy. Jest to o tyle istotne, że zmierzające do swoich celów Szachedy przyjmują bardzo niski profil lotu, więc są trudne do wykrycia przez klasyczne radary naziemne. Za to ich silniki spalinowe o małej pojemności wydają bardzo głośny i charakterystyczny dźwięk (dzięki czemu zyskały na Ukrainie przydomek „moped”, tj. motorower), co może być pomocne w ich lokalizacji za pomocą innych metod, np. akustycznych.
Do tej pory Izrael jawnie wspomagał Ukrainę tylko poprzez przekazywanie pomocy humanitarnej. Było to wsparcie potrzebne, ale oczekiwania Kijowa wobec jednego z najważniejszych producentów broni na świecie były zdecydowanie większe. Niedawna zmiana stanowiska jest prawdopodobnie reakcją na rozwijającą się współpracę rosyjsko-irańską, która może zagrozić interesom Izraela na Bliskim Wschodzie. Przykładowo Rosja i Iran rozważają możliwość budowy zakładu produkcji uderzeniowych bezzałogowców w mieście Jelabuga w Tatarstanie. W styczniu irańska delegacja pod przewodnictwem gen. bryg. Abdullaha Mehrabiego (szefa pionu badań Sił Powietrznych Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej) przebywała w Rosji na rozmowach i dokonała wizji lokalnej przyszłego terenu pod budowę fabryki. Rosjanie nie tylko zamierzają podjąć licencyjną produkcję Szachedów, lecz również rozpocząć opracowywanie ich udoskonalonych odmian. Dzięki rosyjskiemu wkładowi technologicznemu, stojącemu na zdecydowanie wyższym poziomie niż irański, drony miałyby się wykazywać znacząco wyższą skutecznością. Możliwość uzyskania przez Teheran dostępu do nowych technologii, a być może także znalezienia alternatywnego źródła pozyskiwania masowo produkowanej broni, z fabryki znajdującej się poza zasięgiem oddziaływania kinetycznego sił zbrojnych Izraela, zapewne niepokoi władze w Tel Awiwie.
Tymczasem irańskie bezzałogowce w swej obecnej postaci już teraz stanowią w Izraelu powód do zmartwień. 17 lutego br. irańskie drony Szahed-136 zaatakowały płynący po Zatoce Perskiej tankowiec „Campo Square”, który należał do izraelskiego biznesmena Eyala Ofera. Wcześniej na tych samych wodach zaatakowano powiązane z izraelskim kapitałem tankowce „Mercer Street” (29 lipca 2021 r.) i „Pacific Zicron” (15 listopada 2022 r.).
Gdyby w Rosji powstały bardziej zaawansowane odmiany irańskiej broni istnieje większa szansa, że jej pierwsze użycie nastąpiłoby przeciwko Ukrainie. Zatem podjęcie żydowsko-ukraińskiej kooperacji w zakresie opracowania metod zwalczania potencjalnych „superszachedów” byłoby naturalnym posunięciem, korzystnym dla obu stron. Izrael uniknąłby zaskoczenia nowym rodzajem zagrożenia na własnym terenie, co wiązałoby się z ryzykiem dla własnych obywateli. Ukraina natomiast otrzymałaby szybko odpowiedni środek zaradczy. Stworzenie zapowiadanego system ostrzegania przed nalotami należy więc raczej potraktować jako pierwszy krok ku ściślejszej współpracy.