

Według publikacji dziennika New York Times, w odpowiedzi na chińskie ograniczenia w eksporcie krytycznych surowców do USA, od 28 maja administracja prezydenta Donalda Trumpa zawiesiła możliwość sprzedaży kluczowych amerykańskich produktów z zakresu wysokich technologii do Chin. Oprócz półprzewodników oraz niektórych chemikaliów i maszyn, na liście sankcyjnej znalazły się silniki odrzutowe, które są niezbędne do budowy chińskich samolotów pasażerskich.
Chociaż w maju strony uzgodniły tymczasowe złagodzenie ceł na 90 dni, oczekując zawarcia w tej sprawie długofalowego porozumienia, tak naprawdę napięcia nigdy nie osłabły. Władze USA są wciąż niezadowolone z chińskich działań, dlatego wznowiły presję – m.in. zawieszając licencje eksportowe dla firm sprzedających produkty do chińskiego producenta samolotów COMAC.
W szczególności Chińczykom zależy na dostawach silników CFM LEAP, które są produkowane przez amerykańsko-francuską spółkę CFM International, złożoną z firm GE Aerospace oraz Safran Aircraft Engines. Silniki CFM LEAP są montowane w chińskich samolotach pasażerskich COMAC C919. To zupełnie nowa krajowa konstrukcja, wprowadzona do służby w 2023 roku i produkowane seryjnie. Samolot ten ma w przyszłości zastąpić w Chinach wszystkie Airbusy A320 i Boeingi 737.
Problem w tym, że C919 musi polegać na zagranicznych silnikach, ponieważ chiński przemysł nie jest jeszcze w stanie zbudować niczego porównywalnego pod względem niezawodności i niskich kosztów eksploatacji. Bez CFM LEAP chińska konstrukcja nie byłaby po prostu konkurencyjna na rynku przewozów komercyjnych, gdzie realna marża linii lotniczych jest niska, a duże zyski generowane są przez wielkie wolumeny przetransportowanych pasażerów. Coraz bardziej oszczędne samoloty są więc w tej branży kluczem do sukcesu.
Na razie plany chińskiej firmy COMAC zakładają zbudowanie w 2025 roku 30 egz. C919, ale od przyszłego roku ma być to 50 samolotów z tendencją wzrostową do 150 maszyn rocznie w ciągu pięciu lat. Przy czym zdążono już zgromadzić zamówienia na nie mniej niż 1005 takich samolotów (plus potencjalne opcje na 120 kolejnych). Gdyby zabrakło silników te ambitne zamierzenia Chin ległyby w gruzach. Na razie Chińczycy testują alternatywna drogę dostaw silników zamawiając je w europejskiej odnodze spółki CFM International, jako części zapasowe do kupionych wcześniej Airbusów A320. Nie ma jednak pewności jak długo ten kanał dystrybucji pozostanie drożny.
Najnowsza decyzja Donalda Trumpa pogłębia napięcia handlowe między dwiema największymi gospodarkami świata, które stanęły na krawędzi wojny o utrzymanie wzajemnych łańcuchów dostaw. Warto przypomnieć, że Chiny niedawno ograniczyły eksport minerałów niezbędnych dla przemysłu zbrojeniowego i technologicznego, co miało być odpowiedzią na podwyższenie ceł przez Trumpa do 145%. Mimo częściowego wznowienia wymiany handlowej, amerykańskie firmy nadal obawiają się o stabilność własnych łańcuchów dostaw. Analitycy przewidują, że Chiny jeszcze długo pozostaną uzależnione od zachodnich producentów w branży lotniczej, w tym Boeinga, Airbusa i GE Aerospace. Tę zależność zmierza wykorzystać Donald Trump, który ewidentnie grozi zniszczeniem raczkującego dopiero chińskiego przemysłu lotnictwa pasażerskiego, koncentrując się przy tym na samolocie C919.