W trakcie przygotowań do pełnoskalowego wtargnięcia na Ukrainę zajęcie Kijowa było traktowane przez rosyjskich przywódców jako zadanie priorytetowe. Uważano, że szybka okupacja stolicy zniszczy system kierowania państwem i dowodzenia siłami zbrojnymi oraz złamie wolę Ukraińców do walki z najeźdźcą. Rosyjska operacja w ogólnych zarysach miała przypominać amerykański błyskawiczny atak na Bagdad dokonany w 2003 roku. W praktyce okazała się być podobna raczej do nieudanego niemieckiego natarcia na Paryż z 1914 roku, które doprowadziło do wielkiej wojny, jak zresztą na Ukrainie określany jest także obecny konflikt z Rosją…
Bardzo ważną rolę w agresji Rosji na Ukrainę odegrała Białoruś. Polityka ekipy Aleksandra Łukaszenki sprowadziła to państwo do roli wasala Moskwy, czego jasną deklaracją jest członkostwo w „Państwie Związkowym Rosji i Białorusi”. Choć formalnie Białoruś nie bierze udziału w agresji, faktycznie jest jej czynnym uczestnikiem, zapewniając Siłom Zbrojnym Federacji Rosyjskiej nieograniczony dostęp do infrastruktury oraz całkowitą swobodę działań na własnym obszarze. W pełni korzystając ze stworzonych uwarunkowań, rosyjskie dowództwo mogło swobodnie zaplanować uderzenie na Kijów od północy.
Uwarunkowania taktyczne i naturalne
Pomysł ataku na Kijów od północy był bardzo kuszący. W pierwszej kolejności wzięto pod uwagę oczywisty fakt, że z Białorusi prowadzi do ukraińskiej stolicy najkrótsza droga od granicy z „państwem związkowym”. W dodatku natarcie mogło się odbyć wzdłuż prawego brzegu rzeki Dniepr, a wszystkie instytucje państwowe w Kijowie znajdują się właśnie na zachód od niej. Nie zachodziła zatem potrzeba, by przeprawiać się przez tę szeroką rzekę, czego musiały dokonać oddziały prące od północnego wschodu z kierunku Czernihowa i wschodu, po ominięciu miasta Sumy. Niezwykle istotnym atutem uderzenia od północy był brak pomiędzy granicą z Białorusią a Kijowem jakichkolwiek ukraińskich jednostek wojskowych. Wyjątek stanowiły posterunki Państwowej Służby Granicznej, pododdział Gwardii Narodowej – pełniący ochronę niedziałającej Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej – oraz policjanci strzegący dostępu do strefy wykluczenia wokół niej. Sama strefa wykluczenia to prawie bezludny obszar o powierzchni 2600 km2 , z którego wysiedlono wszystkich mieszkańców po katastrofie czarnobylskiej w 1986 roku. W różnych zakątkach tej strefy mieszka na stałe tylko około 100–150 ludzi. Personel elektrowni, jak również jej ochrona, pracuje na zasadzie rotacji, zmieniając się co 15 dni. Większa część terytorium strefy wykluczenia jest już względnie bezpieczna, jeśli chodzi o napromieniowanie, są jednak jeszcze obszary, w których w krótkim czasie można dostać dawkę niebezpieczną dla zdrowia. Strefa wykluczenia położona jest w północnej części obwodów kijowskiego i żytomierskiego. Z białoruskiej strony granicy znajduje się także bezludny obszar Poleskiego Państwowego Rezerwatu Radiacyjno-Ekologicznego. Po katastrofie czarnobylskiej przegrodzono tu kanały melioracyjne, aby skażona woda nie wydostawała się poza obszar zamknięty, dzięki czemu osuszone mokradła ponownie zapełniły się wodą.
Obszar Polesia traktowany jest jako bardzo trudny do prowadzenia działań wojennych. W toku wojny niemiecko-radzieckiej służył jako naturalna bariera pomiędzy dwo ma zgrupowaniami wojsk – północnym i południowym. Natarcia prowadzono wzdłuż poleskich mokradeł. Kierunek natarcia wojsk rosyjskich przebiegał jednak w poprzek tego terenu. Należy mieć przy tym na uwadze, że 80 proc. terenów północnej Ukrainy jest jesienią i wiosną nieprzejezdna dla pojazdów gąsienicowych o masie powyżej 35 t, nie mówiąc już o ciężarówkach. Wymuszało to posuwanie się wyłącznie drogami utwardzonymi, takich zaś w tym rejonie jest bardzo mało. Dodatkowo poruszanie się oddziałów mogło utrudnić wysadzenie zapór na licznych rzekach. Na południe od strefy wykluczenia leży teren dość gęsto zamieszkany, a gęstość ta wzrasta wraz ze zbliżaniem się do Kijowa. Miasteczka i wsie położone na obrzeżach trzymilionowego miasta w ciągu ostatnich dwóch dekad były intensywnie zabudowywane, dając mieszkanie licznym rodzinom, dla których Kijów stał się zbyt ciasny lub drogi. Z punktu widzenia operacyjnego sukces natarcia na Kijów w znaczącym stopniu był uzależniony od przecięcia linii komunikacyjnych łączących stolicę z zachodem kraju. Chodzi przede wszystkim o dwie drogi międzynarodowe: E373 Kijów–Kowel–Lublin (zwana popularnie „Warszawką”) oraz E40, będącą częścią najdłuższej trasy europejskiej, zaczynającej się w Calais i kończącej się w Kazachstanie, przy granicy z Chinami. Interesująca nas część E40 przebiega od Kijowa do Żytomierza i dalej przez Równe i Lwów do Rzeszowa. Również w kierunku zachodnim wiodą dwie strategiczne linie kolejowe: Kijów–Korosteń–Kowel oraz Kijów– –Koziaty, gdzie linia ta rozgałęzia się na kilka innych.
Plan operacji
Przygotowując się do natarcia na Kijów z kierunku północnego (z punktu widzenia dowództwa SZ Ukrainy był to poleski rejon operacyjny), Rosjanie pod pretekstem ćwiczeń wojskowych przerzucili na teren Białorusi jednostki aż z Dalekiego Wschodu i Zabajkala. Dowodziło tu dowództwo Wschodniego OW, a podlegały mu jednostki 5., 29., 35., 36. Armii wsparte jednostkami Wojsk Powietrzno-Desantowych oraz piechoty morskiej Floty Oceanu Spokojnego. Spośród jednostek WDW w operacji uczestniczyły 98. i 76. Dywizja Powietrznodesantowa (po cztery batalionowe grupy bojowe) oraz 76. Dywizja Desantowo-Szturmowa (dwie bgb) i 31. Brygada Desantowo-Szturmowa. Drugi rzut, w sile około dziesięciu bgb, wystawiły jednostki Wojsk Lądowych ze składu Dalekowschodniego Okręgu Wojskowego, w tym 5. Gwardyjska Brygada Czołgów, 36., 37., 38. i 64. Brygada Zmechanizowana oraz 69. Brygada Ochrony.