• Środa, 4 grudnia 2024
X

Modernizacja artylerii Wojska Polskiego. Część 1

Po okresie trudnego do zaprzeczenia kolorytu organizacyjno-sprzętowego, jaki panował nie tylko w artylerii, ale i całym WP przynajmniej do połowy lat dwudziestych, przystąpiono do pierwszych prób modernizacji i unowocześnienia opisywanej broni. Wspólnie z DepUzbr. oraz przedstawicielami przemysłu opracowano kilka wzorów krajowego sprzętu, jak choćby starachowickiej armaty kalibru 75 mm wz. 31 czy 100 mm haubicy tej samej marki.

Przeprowadzone studia wykazały, że nawet jeśli sprzęt można uznać za porównywalny z konstrukcjami zagranicznymi, to jego produkcja będzie czasochłonna i droższa niż zakup zagraniczny. Na tym tle podjęto szereg kolejnych decyzji, m.in. dotyczących uznania czeskich, zmodernizowanych już haubic wz. 1914/1919P za jeden z podstawowych elementów uzbrojenia oraz rozpoczęcia ich licencyjnej produkcji nad Wisłą. Uzyskane kompetencje pozwoliły na wprowadzenie modyfikacji w starszych egzemplarzach, które po odesłaniu do Starachowic i przebudowie otrzymały oznaczenie wz. 1914/1919A. Zdecydowanym krokiem naprzód była decyzja o zakupie od koncernu Schneider nowoczesnych armat 105 mm wz. 29, których pierwsze egzemplarze dotarły do kraju pod koniec 1932. Równocześnie podjęta została niefortunna rezolucja o przywróceniu do przydatności mocno już przestarzałych armat wz. 1878. Jak wielokrotnie już wykazywał autor była to ślepa i kosztowna uliczka rozwojowa, która przytłumiła znacznie bardziej obiecujący projekt armaty 105 milimetrowej. Paradoksalnie najstarszy i najmniej obiecujący typ ciężkiej armaty skierowano do najnowocześniejszej ówcześnie jednostki WP, czyli 1. pam. Swoistym kamieniem w bucie okazał się, dokonany jak się wydaje na wyrost, zakup w czeskim koncernie Škoda moździerzy kalibru 220 mm, z którymi nie poradzono sobie do samego wybuchu wojny. Jak widać, w okresie sprawowania funkcji szefa DepArt. MSWojsk. przez płk. art. Jana Macieja Bolda, dobre i złe decyzje przeplatały się wzajemnie. Bez wątpienia na pozytywną ocenę zasługuje realizowany z niemałym trudem, ale i dobiegający końca proces wycofywania z linii sprzętu nietypowego, np. włoskich armat wz. A kalibru 149,1 mm czy austriackich haubic wz. 14 i 16 kalibru 150 mm. Nadal jednak w początkach lat trzydziestych w Wojsku Polskim funkcjonowało kilka oddziałów wyposażonych w sprzęt zasługujący już na miano odbiegającego od przyjętego i opartego na rozwiązaniach francuskich kanonu. Za sukces można uznać też zakończoną z upływem 1932 roku reorganizację jednostek polskiej artylerii w ramach nowej struktury, oznaczonej jako P.S.10-70. W ten sposób w połowie 1933 roku dysponowano, z niewielkimi już wyjątkami, zestandaryzowaną strukturą:

– 153 bateriami armat polowych wz. 1897 kalibru 75 mm o ciągu konnym,

– dwoma bateriami armat polowych wz. 1897 kalibru 75 mm o ciągu motorowym,

– 35 bateriami armat polowych wz. 02/26 kalibru 75 mm o ciągu konnym,

– dwoma bateriami niemieckich armat wz. 1916 kalibru 77 mm o ciągu konnym,

– 51 bateriami haubic wz. 1914/39 kalibru 100 mm o ciągu konnym,

– 17 bateriami haubic austriackich wz. 1914 kalibru 100 mm o ciągu konnym,

– jedną baterią niemieckich armat wz. 1916 kalibru 105 mm o ciągu konnym,

– 20 bateriami armat wz. 1913 kalibru 105 mm o ciągu konnym,

– jedną baterią armat wz. 1913 kalibru 105 mm o ciągu motorowym (docelowo wz. 1929),

– sześcioma bateriami armat wz. 1878 kalibru 120 mm o ciągu konnym,

– 40 bateriami haubic wz. 1917 kalibru 155 mm o ciągu konnym,

– jedną baterią haubic wz. 1917 kalibru 155 mm o ciągu motorowym.

Pełna wersja artykułu w magazynie TW Historia 4/2021

Reklama

Najnowsze czasopisma

Zobacz wszystkie
X
Facebook
Twitter
X

Dołącz do nas

X