Po przedłużającym się okresie eksperymentów dla US Navy nastał w końcu czas dojrzałości. Trzy pierwsze krążowniki rakietowe o napędzie nuklearnym (klasyfikowane jeszcze wówczas jako wielkie niszczyciele rakietowe-lidery, czyli DLGN) spisywały się bowiem doskonale. W pewnych aspektach nawet lepiej, niż zakładali to ich projektanci oraz amerykańscy stratedzy. Jasne stało się, że przyszłość należy do atomu i w związku z tym podjęto decyzję o budowie kolejnych jednostek – tak podwodnych, jak i nawodnych. W kontekście tych drugich zdecydowano się przy tym po raz pierwszy na miniserię w postaci dwóch identycznych okrętów klasy DLGN, znanych dziś jako typ California.
Znaczne opóźnienie i w konsekwencji przerwa w budowie nowych jednostek nawodnych o napędzie nuklearnym miały związek z ówczesnym zaangażowaniem Stanów Zjednoczonych w bezsensowną wojnę w Wietnamie, która drenowała amerykański budżet obronny przez blisko dekadę. Nie bez znaczenia pozostawały też rosnące w siłę środowiska pacyfistyczne oraz opozycja w Kongresie, niedysponująca co prawda fachową wiedzą techniczną w tej materii, ale za to potrafiąca szczególnie głośno protestować, angażując w to coraz mocniej środki masowego przekazu. Jedyne względnie racjonalne argumenty strony przeciwnej finansowaniu przedstawiały wysoki i stale rosnący stopień skomplikowania takich okrętów, co w konsekwencji przekładało się na ogromne koszty realizacji. Teoretycznie za jedną jednostkę o napędzie nuklearnym można było wybudować dwie podobnie uzbrojone i wyposażone, ale o napędzie konwencjonalnym. Choć ostatecznie nawet ten argument okazał się zupełnie nietrafiony – bo przecież okręty o napędzie atomowym szybko się zwracają (i to z nawiązką) w toku eksploatacji, która jest niskonakładowa, a przy tym całkowicie odpada koszt dziesiątków tysięcy ton paliwa, spalanego w toku służby – to doprowadził do długotrwałego zawieszenia budowy lotniskowców o napędzie nuklearnym, przez co USS Enterprise (CVAN/CVN-65) na długie lata pozostał jedyną jednostką tej klasy w US Navy. Do stworzenia pojedynczej grupy bojowej wokół takiego okrętu istniejące trzy krążowniki wystarczyły w zupełności, stąd nikt nie zawracał sobie głowy zwiększeniem liczby kosztownych jednostek eskortowych. W pewnym momencie wydawało się, że program budowy okrętów nawodnych o napędzie atomowym zostanie całkowicie wstrzymany, szczególnie gdy oficjalnie zablokował go ówczesny sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych Robert McNamara.
USSCalifornia
Sukcesy amerykańskich okrętów w wojnie w Wietnamie, w tym także krążowników o napędzie atomowym, skłoniły jednak amerykański Kongres do zmiany stanowiska. Nie bez znaczenia był fakt kończącej się kadencji rządów Partii Demokratycznej, desperacko poszukującej wówczas jakiś wymiernych sukcesów, które można by „sprzedać” wyborcom. Skoro okręty o napędzie nuklearnym tak dobrze radziły sobie w Wietnamie, warto było porażki na froncie przekuć w sukces morski. Było to o tyle łatwe zadanie, że opozycyjna Partia Republikańska z prezydentem-elektem Richardem Nixonem w pełni popierała program budowy „flot atomowych”, a to z politycznego punktu widzenia również dobrze wyglądało dla Demokratów, bo oznaczało brak podziałów i dawało możliwość pokazania chęci współpracy w Kongresie. W konsekwencji pod koniec 1967 r. odblokowano finansowanie drugiego lotniskowca o napędzie nuklearnym – przyszłego USS Nimitz (CVN‑68) –0 oraz autoryzowano budowę okrętu eskortowego klasy DLGN – przyszłego USS California (DLGN-36). Miał to być okręt znacznie większy od poprzedzających go USS Bainbridge (DLGN/CGN-25) i USS Truxtun (DLGN/CGN-35). Podstawą była tu bowiem zmodyfikowana dokumentacja planowanych już wcześniej jednostek projektu SCB No. 241 serii Tartar-D z uzbrojeniem w układzie „dual-ended Talos/Tartar missile ship”. Przerobiony przez inżynierów z Naval Ship Systems Command (od 1966 r. zastąpiło Bureau of Ships, a obecnie występuje pod nazwą Naval Sea Systems Command – NAVSEA) projekt – oznaczony ostatecznie jako SCB 241.65 – zrobił na Departamencie Obrony oraz Kongresie tak duże wrażenie, że zaledwie rok później, tj. w 1968 r., autoryzowano budowę bliźniaczej jednostki – przyszłego USS South Carolina (DLGN-37).
Oba okręty zbudowano w stoczni Newport News Shipbuilding w Newport News (stan Virginia). Matką chrzestną Californii została Thelma Catherine Ryan Nixon, żona prezydenta Richarda Nixona, natomiast jednostki bliźniaczej – Imogene Buzhardt, żona J. Freda Buzhardta, ówczesnego radcy prawnego Departamentu Obrony. Oba okręty oficjalnie weszły do służby w latach 1974–1975.
Konstrukcja
Od strony konstrukcyjnej obie jednostki, wspólnie określane jako typ California, nie stanowiły jakiejś specjalnej rewolucji w stosunku do poprzedników. Mimo wyraźnego wzrostu wymiarów liniowych, a co za tym idzie – wyporności, dysponowały one praktycznie takim samym układem napędowym co poprzednicy. Przynajmniej teoretycznie, albowiem zastosowane turbiny parowe, przekładnie, agregaty i inne urządzenia były w istocie nieco lepsze. Długość całkowita jednostek wynosiła 181,66 m, szerokość maksymalna (na owrężu) – 18,59 m, a zanurzenie średnie (z gruszką dziobową) – aż 9,6 m. Wyporność bojowa (pełna) okrętów przekraczała 11 500 ts, przy czym starsze źródła określają tę wartość na 10 530 ts, co nie jest prawdą (parametr ten odpowiada mniej więcej wyporności normalnej, w dodatku z początkowego okresu służby).
Wydłużony kadłub charakteryzował się bardzo dobrą dzielnością morską, co osiągnięto m.in. poprzez korzystne proporcje długości do szerokości w stosunku 1:9,77 przy relatywnie dużym zanurzeniu. Wpływało to pozytywnie nie tylko na stateczność – ułatwiając prowadzenie celnego ognia z wykorzystaniem szerokiej gamy uzbrojenia – ale także zapewniało lepszą zwrotność, mniejsze opory hydrodynamiczne, większą wewnętrzną powierzchnię użytkową i odporność na uszkodzenia. Dzielność morską uznano zresztą za tak dobrą, że zrezygnowano z instalacji aktywnych płetwowych stabilizatorów przeciwprzechyłowych, ograniczając się jedynie do stępek obłowych (przeciwprzechyłowych). Warto w tym miejscu wspomnieć, że z uwagi na znacznie większą wyporność względem np. USS Truxtun okręty typu California „siedziały” nieco głębiej w wodzie, co notabene zrekompensowało nieco tzw. masę wyniesioną w postaci obszernych nadbudówek, aczkolwiek z uwagi na brak nadburć w niektórych sytuacjach dochodziło do zalewania przez fale pokładu górnego w części dziobowej.