Wojsko potrafi planować, to wiadomo nie od dziś. Potrafi to robić nawet wtedy, gdy nie ma chociażby cienia szansy na realizację zapisanych zamierzeń. Bywało też tak, że zwiększanie stanów liczebnych systemów uzbrojenia zakładano nawet w trakcie rozmów o rozbrojeniu. Artykuł przedstawia plany w stosunku do Wojska Polskiego, które według dokumentów zamierzano zrealizować w ostatnich kilkunastu latach XX wieku.
Lata 80. XX wieku były dla całych Sił Zbrojnych PRL czasem ciągłych rezygnacji z wcześniej zatwierdzonych planów rozwoju, a na koniec również przygotowania się na rychłe wprowadzenie negocjowanych w Wiedniu zapisów w sprawie rozbrojenia konwencjonalnego w Europie. Nie przeszkodziło to w opracowaniu dokumentów zakładających pojawienie się w jednostkach nowej techniki wojskowej, w myśl jakże dobrze znanego w Polsce od kilku dekad powiedzenia „armia mniejsza, ale nowocześniejsza”.
Kryzys gospodarczy państwa, który nadszedł na przełomie lat 70. i 80 XX wieku sprawił, że od 1981 roku wprowadzono w siłach zbrojnych poważne oszczędności budżetowe. Im pokaźniejsza kwota widniała po stronie zakupów, zwłaszcza tych rozliczanych w rublach transferowych, tym chętniej stawała się celem do całkowitego wykreślenia lub przynajmniej poważnego zredukowania. Lądowe rodzaje wojsk miały w tym swoistym polowaniu chyba najwięcej szczęścia, bowiem wiele typów uzbrojenia już wytwarzano w kraju lub się do tego przymierzano, a w ramach ożywiania gospodarki narodowej zdolności produkcyjne polskich fabryk starano się traktować lepiej niż zamówienia w ZSRR lub innych krajach „demokracji ludowej”.
Dużo chęci, za mało możliwości
Dla decydentów w wojskowych mundurach już pierwsza pięciolatka wspomnianej dekady była dużym szokiem, gdy cięcia finansowe, zwłaszcza w dziale zakupów nowego uzbrojenia, praktycznie wstrzymały modernizację techniczną w wielu rodzajach wojsk. Wykreślano zwłaszcza zakupy sprzętu rakietowego, lotniczego i okrętowego, przede wszystkim importowanego, a to głównie dzięki nim wskazane jednostki otrzymywały sprzęt zaliczany do kategorii „supertechniki”. Nawet jeśli sprzęt się pojawiał, to zazwyczaj nie w takich ilościach, jakich życzyłyby sobie poszczególne dowództwa rodzajów sił zbrojnych. Sytuacja miała ulec poprawie w drugiej pięciolatce, zakładano bowiem bardzo optymistycznie, że kryzys gospodarczy państwa zostanie zażegnany i będzie możliwość powrotu do większych zakupów, bo lista potrzebnego uzbrojenia stale rosła.
Ów optymizm, nie poparty żadnymi konkretnymi przesłankami, widać dobrze w dokumentach planistycznych na lata 1986–1990. Mimo świadomości, że wiele jednostek nie otrzyma nowego sprzętu, a ten już używany powinien być wycofany z eksploatacji, starano się tak zadysponować posiadanymi zasobami sprzętu, aby nie doprowadzić do konieczności cięć w strukturach organizacyjnych rodzajów wojsk lub związków taktycznych. Przyjęto taktykę przeczekania, ewentualnie kadrowania pododdziałów, tam gdzie prowadzenie szkolenia i tak nie byłoby możliwe.
W okręgach wojskowych, na czas „W” przeformowywanych w związki armijne, planowano nie tylko zachować dotychczasową liczbę dywizji pancernych i zmechanizowanych, ale nawet sformować jeszcze jedną rezerwową, co było zgodne z oczekiwaniami Naczelnego Dowództwa Zjednoczonych Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego w Moskwie. Miało więc w dalszym ciągu być pięć dywizji pancernych oraz dwanaście zmechanizowanych (trzy pierwszorzutowe, trzy o niepełnych stanach osobowych, dwie skadrowane i aż cztery rezerwowe). I już po ich strukturach oraz przewidywanym stanie uzbrojenia i specjalistycznego wyposażenia można było ocenić, jak znaczący miał być proces przebudowania struktur w oczekiwaniu lepszych czasów. Cóż bowiem z tego, że zgodnie z zaleceniami Moskwy miała pojawić się w strukturach czwarta rezerwowa dywizja zmechanizowana (32. RDZ), skoro przy założeniu ostatecznego wycofania do 1988 roku wszystkich T-34/85, nowszych czołgów średnich z rodziny T-55 miało nie starczyć nawet na pełne ukompletowanie stanów etatowych w pododdziałach 26. i 28. RDZ. Nowa dywizja oraz powoli tworzona w planach mobilizacyjnych 31. RDZ miały być całkowicie pozbawione czołgów, a kołowych transporterów opancerzonych SKOT nie wystarczyło w tych planach dla żadnej z tych czterech wymienionych. Transport żołnierzy w rozwijanych pułkach zmechanizowanych miał być wykonywany samochodami ciężarowymi, czyli tak jak w latach 50. XX wieku. Dla dwóch dywizji rezerwowych nie było w składnicach nawet wystarczającej liczby moździerzy obu kalibrów, jedyne co było w nadmiarze, to holowane haubice kal. 122 mm wz. 38 (po 72 w dywizji) i po 8 wyrzutni rakietowych BM-14.
Całość najnowszego posiadanego sprzętu, jak również ten zapisany w planach jako nowe dostawy, zamierzano umieszczać w dywizjach pierwszorzutowych. Dochodziła do tego jeszcze konieczność wprowadzenia, zgodnie z rekomendacjami z Moskwy, zmian w strukturach organizacyjnych pułków pancernych i zmechanizowanych oraz artylerii lufowej, polegających na zwiększeniu liczby czołgów, bewupów i samobieżnych środków artyleryjskich.