20 kwietnia 1978 roku radzieckie myśliwce zaatakowały południowokoreański samolot pasażerski Boeing 707-321 należący do Korean Air Lines, który realizował rejs z Paryża do Seulu. Tylko umiejętności załogi trafionego rakietą Boeinga pozwoliły na ocalenie większości pasażerów.
Rejs 902 wystartował z Paryża do Seulu z międzylądowaniem w Anchorage na Alasce. Na pokładzie Boeinga 707-321 przebywało wraz z załogą 109 osób. Samolot minął kanadyjską stację „Alert”, znajdującą się 400 mil od bieguna północnego, gdzie załoga skorygowała kurs. Niestety samolot odszedł od zalecanego planu lotu bezpośrednio po przelocie nad północnym biegunem magnetycznym, co spowodowało poważne zakłócenia w systemach nawigacyjnych samolotu opartych na kompasie magnetycznym. W rezultacie maszyna skierowała się przez Morze Barentsa w kierunku przestrzeni powietrznej ZSRR.
Do przechwycenia intruza dowództwo radzieckich Wojsk Obrony Powietrznej poderwało dwa myśliwce Suchoj Su-15TM. Kiedy oba zajęły pozycję obok koreańskiego samolotu, dowodzący załogą kapitan Kim Chang-Kyu zmniejszył prędkość Boeinga i włączył światła lądowania dając do zrozumienia, że widzi myśliwce i chce się im podporządkować.
Podczas przesłuchania przez śledczego KGB dowódca Boeinga 707 zeznał: Spoglądając jeszcze raz na instrumenty, nagle zobaczyłem na radarze pogodowym obraz wyspy, której kontury nie pokrywały się z obrazem na leżącej przede mną mapie. Zapytany nawigator odpowiedział: „To jedna z wysp naprzeciw Alaski.”. Po chwili zobaczyłem wybrzeże. Nawigator zameldował: „Przed nami Kanada.”. Ponownie zauważyłem jednak rozbieżność z mapą. Zdałem sobie sprawę, że zboczyliśmy z kursu. Wkrótce mój drugi [pilot] zameldował: „Na prawo od naszego samolotu jest radziecki myśliwiec…”. Nie zauważyłem, czy nasz niespodziewany „sąsiad” po prawej stronie dawał jakieś sygnały. Poprosiłem radiooperatora, aby skontaktował się z sowieckim pilotem drogą radiową na wyznaczonych falach. Wkrótce radiooperator poinformował: „Sowiecki pilot nie reaguje na sygnały na żądanej częstotliwości.”.
Tymczasem Boeing zaczął nieświadomie zbliżać się do fińskiej granicy, co zostało odebrane przez sowietów jako próba ucieczki. W tej sytuacji z naziemnego stanowiska dowodzenia napłynął do pilotów Su-15 rozkaz zestrzelenia intruza. Według wspomnień byłego dowódcy 57. Pułku Lotnictwa Myśliwskiego ppłk. Witalija Dymowa, prowadzący parę Su-15 kpt. Aleksander Bosow przez kilka minut próbował przekonać swoich przełożonych do odwołania ataku, ponieważ zidentyfikowanym wzrokowo samolotem był cywilny Boeing 707. Z kolei radzieckie dowództwo doszło do wniosku, że musi to być zbudowany na tym samym płatowcu wojskowy samolot rozpoznawczy RC-135, którego napotkania spodziewano się. Rozkaz z naziemnego stanowiska dowodzenia został potwierdzony, więc Bosow wystrzelił kolejno dwa pociski rakietowe. Jeden z nich spudłował, ale drugi eksplodował w pobliżu celu, poważnie uszkadzając część lewego skrzydła i umieszczony na nim zewnętrzny silnik. Oderwana końcówka skrzydła została zaobserwowana na radarach naziemnych i uznana za odpalony pocisk manewrujący, więc w ten rejon skierowano dodatkowe myśliwce Su-15.