• Wtorek, 5 listopada 2024
X

Husarz pokazał skrzydła. Pierwszy F-35A z „biało-czerwoną” szachownicą

Czas szybko mija. Wydaje się, że raptem „wczoraj” podpisywano umowę na zakup 32 samolotów bojowych F-35A Lightning II dla Sił Powietrznych RP, a od tego wydarzenia ze stycznia 2020 roku minęły już ponad cztery lata, a przede wszystkim doświadczyliśmy w tym czasie wielu miesięcy pandemii oraz od prawie dwóch i pół roku pełnoskalowej wojny za wschodnią granicą. Przyszedł czas „konsumpcji” kontraktu z Amerykanami, milowy krok do tego miał miejsce 28 sierpnia 2024 roku – w Święto Lotnictwa Polskiego – gdy to uroczyście zaprezentowano w zakładach Lockheed Martin w odległym Fort Worth w Teksasie, z udziałem licznej polskiej delegacji, pierwszy egzemplarz samolotu F-35A z biało-czerwoną (a faktycznie w odcieniach szarości) szachownicą. 

Do USA w związku z prezentacją F-35 wybrała się duża polska delegacja. Na jej czele stanęli wicepremierzy: Paweł Bejda i Cezary Tomczyk. W przypadku części polskich oficjeli program wizyty za oceanem był nawet szerszy, a choć do samego Fort Worth nie dotarł, to w tym czasie w Waszyngtonie obecny był także i szef MON Waldemar Kosiniak-Kamysz. Stronę amerykańską na uroczystości roll-out przede wszystkim reprezentował prezes Lockheed Martin Gregory Ulmer oraz ambasador USA w Polsce Mark Brzeziński. Nie mogło zabraknąć tam również naszych wojskowych, w tym Inspektora Sił Powietrznych DGRSZ gen. dyw. Ireneuszu Nowaka i szefa Agencji Uzbrojenia gen. bryg. Artura Kuptela. Odsłonięciu polskiego F-35 o numerze taktycznym 3501 przypatrywali się również młodzi kapitanowie i porucznicy przebywający w USA na różnych kursach. W wypowiedziach dominowały słowa podniosłe, podkreślano w nich znaczenie sojuszu polsko-amerykańskiego, ale i samego systemu F-35 dla Sił Zbrojnych RP. Prezes Greg Ulmer przekazał symboliczny akt z roll-out polskiego F-35 na ręce generała Ireneusza Nowaka. Nastrój zapewne był zbliżony do tego sprzed prawie dwóch dekad, gdy F-16 wprowadzał Wojsko Polskie w struktury zachodnie, a teraz ugruntowane w NATO polskie wojsko F-35 wprowadza w najnowsze zdolności operacyjne, które może zapewnić amerykański przemysł.

 

Pozyskanie następców dla MiG-29 i ostatnich Su-22 ma dosyć długą historię, mającą się urzeczywistnić w ramach wymagań operacyjnych pod kryptonimem Harpia. Procedowano typowo, pojawiła się faza analityczno-koncepcyjna (2017 rok), analizowano różne rozwiązania, ale przyspieszenie nastąpiło po serii niekiedy i tragicznych zdarzeń z MiG-29 (2019). Harpia stała się na pewno nie formalnie, ale symbolicznie sprawą narodową, i już w końcu maja 2019 roku wysłano zapytanie ofertowe do rządu USA w sprawie zakupu 32 samolotów bojowych F-35A wraz z pakietami towarzyszącymi. W odpowiedzi na zgodę amerykańskiego Departamentu Stanu oraz Kongresu, wynegocjowany pakiet uroczyście podpisano w Dęblinie 31 stycznia 2020 roku.

 

Przy zamówieniu zdecydowano się odstąpić od wymagań offsetowych. Prócz podjęcia zakupu na podstawie niejawnej decyzji szefa MON Mariusza Błaszczaka, brak offsetu była chyba przyczynkiem do największej krytyki umowy. O ile bowiem F-35 wygrywa w postępowaniach przetargowych z konkurencją, również pod kątem finansowym, to jednak w całej grupie państw dążono do uzyskania korzyści gospodarczych z tak rekordowej transakcji. W polskim przypadku umowa na 32 samoloty F-35A, wraz z pakietem szkoleniowym i logistycznym, pochłonie kwotę 4,6 mld USD. Spłata polskiego zobowiązania nastąpić ma do 2030 roku, czyli praktycznie podobnie jak planowano dostawy odrzutowców. Wraz z samolotami nie nabyto wówczas uzbrojenia podwieszanego, te częściowo dokupiono na potrzeby lotnictwa wojskowego w ostatnim czasie. Cenę jednostkową samolotu F-35A (wraz z silnikiem) ówczesny Inspektorat Uzbrojenia określił na 87,3 mln USD netto.

 

Reklama

Najnowsze czasopisma

Zobacz wszystkie
X
Facebook
Twitter
X

Dołącz do nas

X