• Piątek, 26 kwietnia 2024
X

Irański oręż w rosyjskiej służbie

Od pierwszego potwierdzonego użycia przez siły rosyjskie irańskich systemów bezzałogowych Szahed-136 (Shahed-136) do ataków na cele położone w Ukrainie, z początku września br., minęło już kilka tygodni. W tym czasie zebrano szereg doświadczeń, zarówno jeśli chodzi o neutralizację Szahed-136, jak i mniejszych Szahed-131. Uzyskano również szereg informacji dotyczących budowy wspomnianych systemów, jak i zastosowanych w nich rozwiązań technicznych. Wszystko to doprowadziło do dość szybkiej demitologizacji Szahedów. Analiza szczątków zestrzelonych egzemplarzy pozwoliła również udokumentować proceder wykorzystywania przez irańskich konstruktorów i producentów komponentów cywilnych, jak i z obszaru podwójnego zastosowania. Podobnie stało się zresztą w przypadku bezzałogowych statków powietrznych Mohadżer-6 (Mohajer-6), będących kolejnym systemem uzbrojenia pozyskanym przez Federację Rosyjską w Iranie. Doniesienia medialne, ale i wypowiedzi przedstawicieli administracji amerykańskiej oraz ukraińskiej sugerują, że rosyjski agresor niebawem może sięgnąć również po kolejne irańskie typy uzbrojenia, tj. amunicję krążącą Arasz-2 (Arash-2), czy też pociski balistyczne ziemia–ziemia krótkiego zasięgu (Fateh-110 oraz Zulfiqar).

Z Iranu do Rosji

Pierwsze odnotowane i potwierdzone użycie irańskich systemów Szahed-136, ochrzczonych rosyjską nazwą Gerań-2 (czyli z geranium), miało miejsce w Kupiańsku, w obwodzie charkowskim, 13 września bieżącego roku. Dziesięć dni później potwierdzono natomiast pierwszy przypadek zestrzelenia systemu tego typu. Mniej więcej cztery tygodnie po pierwszym potwierdzonym ataku z wykorzystaniem wspomnianych systemów odnotowano z kolei pierwszy potwierdzony przypadek użycia, nieco mniejszego i charakteryzującego się niższymi osiągami, systemu Szahed-131. Samo pojawienie się irańskich systemów w rosyjskim arsenale nie było przesadnym zaskoczeniem. Doniesienia o ich przewidywanym zastosowaniu na froncie ukazały się ze znacznym wyprzedzeniem. Jeszcze w lipcu bieżącego roku doradca ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta USA, Jake Sullivan, poinformował bowiem, że Iran przygotowuje się do rozpoczęcia szkolenia rosyjskiego personelu w zakresie wykorzystania produkowanych przez irańskie firmy systemów bezzałogowych. Również amerykańska stacja telewizyjna CNN oraz radiowa National Public Radio, informowały z wyprzedzeniem, powołując się na nieujawnione źródła (spekulowano w tym przypadku o źródłach izraelskich), o mających miejsce w czerwcu i lipcu w Teheranie wizytach rosyjskich delegacji. Te miały zapoznawać się z irańskimi systemami bezzałogowymi. Kilka tygodni później, w sierpniu, amerykańskie dzienniki „Washington Post” oraz „Wall Street Journal” informowały o rozpoczęciu dostaw irańskich systemów bezzałogowych do Rosji. O ile w tym przypadku nie przywoływano typów zakupionych przez Rosję systemów, to informacje dotyczyły, jak to określono, „dronów samobójczych” oraz bezzałogowych systemów rozpoznawczych. Co ciekawe, według amerykańskiej prasy strona rosyjska miała nie być do końca usatysfakcjonowana możliwościami irańskich systemów, jednak mimo to transakcje doszły do skutku. Według informacji podawanych przez stronę ukraińską strona rosyjska miała zamówić w Iranie łącznie 2400 (pojawiają się również informacje o mniejszej liczbie zakupionych systemów, tj. 1000) egzemplarzy systemów Szahed-136 i Szahed-131, produkowanych przez Iran Aircraft Manufacturing Industrial Company (inaczej HESA). Dokładna liczba dostarczonych do tej pory takich maszyn nie jest znana, choć ze strony ukraińskiej padała informacja o 1000 egzemplarzy.

Zdaniem zachodnich dyplomatów dostawy irańskiego uzbrojenia do Rosji są pogwałceniem rezolucji ONZ nr 2231. Jednocześnie strona irańska nie przyznaje się oficjalnie do sprzedaży uzbrojenia do Rosji, a ewentualne sankcje, których nałożenia może się spodziewać, określa mianem niesprawiedliwych.

Wykorzystanie systemów Szahed-131 i Szahed-136 do ataków na Ukrainę nie jest ich debiutem bojowym. Przypisuje się im m.in. udział we wcześniejszych atakach na saudyjskie i emirackie instalacje naftowe, przeprowadzonych przez oddziały wspieranych przez Iran jemeńskich Huti. Pojawiają się również przekazy dotyczące wykorzystania systemów tego typu przez Iran do ataków na irackich Kurdów, czy też w lipcu 2021 roku na płynący po Zatoce Omańskiej pod banderą liberyjską tankowiec Mercer Street (jednostka będąca własnością japońską, jednak zarządzana przez izraelską firmę Zodiac Marine).

Amunicja krążąca czy latająca bomba?

O ile dość często zarówno Szahed-131, jak i Szahed-136, określane są mianem amunicji krążącej, to użycie wspomnianego terminu w odniesieniu do obu systemów wydaje się być jednak nadużyciem. Trudno bowiem w ich przypadku mówić o oczekiwaniu na wykrycie celu. Wspomniane systemy nie dysponują sensorami pozwalającymi na wykrycie i identyfikację obiektu, a jedynie podążają do zaprogramowanej lokalizacji. Co więcej, również możliwość ewentualnej zmiany celu, już po starcie z wyrzutni naziemnej jest mocno ograniczona, o ile w ogóle istnieje. Według niektórych informacji Szahed-136 ma rzekomo posiadać możliwość „krążenia” w oczekiwaniu na nowe koordynaty celu, jednak jest ona limitowana zasięgiem łącza radiowego, wynoszącym ok. 150 km. Według innych doniesień, przynajmniej na części systemów Szahed-136 wykorzystywanych przez siły rosyjskie miały pojawić się cywilne łącza satelitarne systemu Iridium, co ma pozwalać na zmianę celu już po starcie. Ze względu na ograniczoną przepustowość łącza nie jest możliwe jednak atakowanie celów ruchomych. Brak również jakichkolwiek dowodów na przypisywaną niekiedy maszynom Szahed-131 i Szahed-136 zdolność do działania w rojach.

Męczennik czy Geranium?

O ile irańskie władze oficjalnie zaprzeczają dostarczeniu Szahedów stronie rosyjskiej, to dokonane inspekcje zestrzelonych egzemplarzy potwierdzają ich pochodzenie. Co prawda, na co zwracają np. uwagę źródła izraelskie, Iran i Rosja podjęły pewne starania mające przynajmniej częściowo ukryć pochodzenie systemów, jednak sprowadzało się to przede wszystkim do naniesienia rosyjskich oznaczeń, zmiany nazw na Gerań-1 i Gerań-2, czyli odpowiednio Szahed-131 i Szahed-136, a prawdopodobnie także, co sugerują niektóre źródła, prowadzenia montażu końcowego obu aparatów latających z dostarczonych elementów. Kształty, rozmiary poszczególnych podzespołów, jak i całych „latających bomb” nie pozostawiają jednak wątpliwości, co do ich pochodzenia. Stosunkowo szybko potwierdzono również obecność irańskiego personelu wojskowego (konkretnie z Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej), asystującego rosyjskim żołnierzom przy startach Szahedów z okupowanego Krymu. Obecność irańskich wojskowych raportowano w Dżankoj na północy półwyspu. Zlokalizowany w rejonie krymskiej miejscowości Majak (na południe od Oleniwki) posterunek radarowy stał się zresztą prawdopodobnie jedną z głównych lokalizacji wyrzutni Szahedów wykorzystywanych do ataków na cele w rejonie Odesy. Pojawiły się również doniesienia o obecności irańskiego personelu na Białorusi, na terenie krymskiego poligonu Opuk oraz bazy lotniczej Kirowskoje, jak i w krymskiej Teodozji, czy na okupowanych obszarach Ukrainy, na południe od Chersonia.

Reklama

Najnowsze czasopisma

Zobacz wszystkie
X
Facebook
Twitter
X

Dołącz do nas

X