• Sobota, 27 kwietnia 2024
X

NATO kontra Rosja na Bałtyku

Napaść Rosji na Ukrainę sprawiła, że sytuacja międzynarodowa nie tylko w Europie, ale i na całym świecie mocno się skomplikowała. Śledzenie sytuacji wojskowej i politycznej stało się chlebem powszednim dziennikarzy i analityków, którzy oprócz przekazywania bieżących informacji starają się oceniać, jaka czeka nas przyszłość – zarówno ta najbliższa, jak i trochę dalsza.

Choć wojna ukraińsko-rosyjska obejmuje przede wszystkim obszar Ukrainy i północną część Morza Czarnego, wszystkie inne akweny, do których ma dostęp Rosja, stają się rejonami potencjalnych napięć i zagrożeń wynikających z niestabilnej sytuacji w całym regionie, w tym na Morzu Bałtyckim. Bałtyk jest akwenem zamkniętym, którego „korkiem” są Cieśniny Duńskie. Podobnie jest z Morzem Czarnym, którego bramę wejściową stanowią Bosfor i Dardanele, w zasadzie w pełni kontrolowane przez Turcję, która – choć jest państwem członkowskim NATO – stara się pryncypialnie podchodzić do traktatów międzynarodowych regulujących, przynajmniej na papierze, kwestie związane z ruchem okrętów w cieśninach podczas konfliktu zbrojnego.

Punkt wyjścia

Dostęp do wód Bałtyku mają: Rosja, sześć państw członkowskich NATO – Niemcy, Dania, Polska, Litwa, Łotwa i Estonia – oraz dwa kraje neutralne, czyli Finlandia i Szwecja. Te ostatnie, obawiając się agresywnej polityki Rosji, od lat wysyłają jasne sygnały o chęci zacieśniania współpracy politycznej i wojskowej z Sojuszem Północnoatlantyckim, co przejawia się m.in. aktywnym współdziałaniem sił zbrojnych obu tych krajów w licznych przedsięwzięciach, takich jak wspólne ćwiczenia czy udział okrętów w zespołach sił morskich. W 2016 r. Finlandia zawarła oficjalne porozumienie z NATO w sprawie możliwości udzielenia dostępu do swojego terytorium dla sił wojskowych sojuszu w razie kryzysu w rejonie Morza Bałtyckiego. Wcześniej zgodę wyraził na to także rząd szwedzki.

Dostęp Rosji do Bałtyku jest ograniczony i wiedzie przez Zatokę Fińską oraz wody przybrzeżne obwodu kaliningradzkiego. Rejon Sankt Petersburga po wybuchu ewentualnego konfliktu może być pułapką dla okrętów ze względu na konieczność pokonania wód Zatoki Fińskiej. Z kolei porty Kaliningrad i Bałtyjsk mają otwartą drogę na północ lub zachód Morza Bałtyckiego. Przynależność tego obszaru do Rosji ma więc olbrzymie znaczenie dla układu sił wojskowych w regionie. Co prawda nie posiada on lądowego połączenia nawet z Białorusią, ale nasycenie jednostkami wojskowymi jest tak duże, że stanowi poważne zagrożenie nie tylko dla republik bałtyckich czy Polski, ale także Niemiec.

Przewaga sił morskich państw członkowskich NATO w regionie nie jest miażdżąca. W zasadzie obecnie tylko Niemcy posiadają siły morskie zdolne do samodzielnego przeciwstawienia się rosyjskiej Flocie Bałtyckiej, ale muszą wydzielać część potencjału na drugi zasadniczy obszar operacyjny, jakim jest na Morze Północne i wyjście na Atlantyk. Specyfika Bałtyku nie pozwala oceniać przewagi militarnej tylko przez pryzmat liczby posiadanych okrętów czy ich wielkość. Stosunkowo niewielkie odległości między wybrzeżami poszczególnych państw, położenie największych wysp, trzy duże zatoki oraz zimowe zalodzenia niektórych akwenów mocno ograniczają swobodę skrytego działania sił nawodnych. Wbrew wielu obiegowym opiniom spore możliwości (na wodach o większej głębokości) mają na Bałtyku okręty podwodne. Duże różnice zasolenia i temperatury wody w połączeniu z nowoczesnymi technologiami w zakresie wyciszenia okrętu oraz zwiększoną długotrwałością patrolu dzięki napędowi niezależnemu mogą sprawić, że zanurzonych podwodniaków trudno będzie w głębinach Bałtyku wykryć i zlokalizować.

Należy zatem przeanalizować, jak mogą przebiegać działania zbrojne na interesującym nas akwenie w przypadku wybuchu hipotetycznej wojny Rosji z NATO. Neutralność Szwecji i Finlandii w potencjalnym konflikcie być może pozwoli na ruch statków cywilnych, tym niemniej zwiększy się zagrożenie dostaw drogą morską, głównie do naszego kraju. W związku z tym prawdopodobnie większa część towarów będzie transportowana do Polski szlakami drogowymi i kolejowymi z terytorium Niemiec. Wojna stanie się jednak dużym zagrożeniem dla dostaw paliw energetycznych drogą morską. Działalność naftoportu w Gdańsku byłaby zapewne mocno ograniczona z racji bliskości zagrożenia ze strony środków rakietowych odpalanych z obwodu kaliningradzkiego. Dlatego też gazoport w Świnoujściu i powstający rurociąg gazowy Baltic Pipe z nitką wchodzącą na ląd w Polsce w okolicach Niechorza stałyby się najważniejszymi obiektami do ochrony na naszym wybrzeżu i wodach terytorialnych. Niestety oba znajdują się w zasięgu rosyjskich rakiet manewrujących, a nawet pocisków operacyjno-taktycznych – okręty wyposażone w pociski Kalibr mogą prowadzić strzelania daleko spoza naszych wód terytorialnych, a mobilne wyrzutnie lądowe w praktyce nie muszą opuszczać rejonów stanowisk ogniowych na terenie obwodu.

W tym kontekście potencjał początkowy sił morskich stron przyszłego konfliktu jest ważny, jednak wydaje się, że dużo istotniejsze okaże się kontrolowanie przestrzeni powietrznej nad Polską i południowymi wodami Bałtyku oraz jak najszybsze zatrzymanie ewentualnej lądowej ofensywy agresora. Z operacyjnego punktu widzenia konieczne byłoby jak najszybsze „zneutralizowane” rozmieszczonych w obwodzie kaliningradzkim i na Białorusi sił lotniczych i rakietowych. Utrzymanie panowania w powietrzu nad obszarem operacji dałoby siłom obronnym sojuszu znaczącą przewagę i umożliwiło przeprowadzenie lądowej operacji obronnej polegającej na niedopuszczeniu sił nieprzyjaciela na terytorium republik bałtyckich i wschodnich terenów Polski do linii Wisły. Tocząca się obecnie wojna w Ukrainie po raz kolejny pokazuje, jak istotne jest wywalczenie i utrzymanie panowania w powietrzu.

Reklama

Najnowsze czasopisma

Zobacz wszystkie
X
Facebook
Twitter
X

Dołącz do nas

X