Szczecin dorobił się fascynującej wystawy militarnej, na której każdy kałachowy maniak (nie Królik!) znajdzie coś dla siebie! Nie tak dawno, bo 8 czerwca, w podziemiach Muzeum Techniki i Komunikacji w Szczecinie otwarta została wystawa pt. „Muzeum Kałasznikowa”. – Jest to drugie wydanie tej ekspozycji – mówi Marcin Ossowski, kurator wystawy – ponieważ wcześniej moją kolekcję podziwiać można było przez dwa sezony w Forcie Gerharda w Świnoujściu. Pisaliśmy o tym wcześniej w Strzale (przyp. Strzał 9-10/2020).
Od czego się zaczęło?
– Zaczęło się od AKMŁ-a ,potem był noktowizor NSP-3, aluminiowy składany dwójnóg… Zbieractwo to straszna „choroba” – śmieje się Marcin, który swoją kolekcję rozpoczął tworzyć przeszło 8 lat temu. Będąc wówczas jeszcze na studiach magisterskich (historia wojskowości), natrafił przypadkiem na artykuł na Wikipedii, dotyczący karabinka AK. – Mózg mi eksplodował, kiedy okazało się, że „kałach”, to nie tylko AK, AKM czy ewentualnie AK74, które znałem z gier komputerowych. Przez samo tylko Wojsko Polskie przewinęło się ponad 30 modeli! Wówczas stwierdziłem, ze chcę jednego i się zaczęło…
Pomysł wystawy
Marcin, kiedy pierwszy raz otwierał swoją wystawę w 2019 roku, miał do dyspozycji małą wnękę w redicie pruskiego fortu – Szału nie było. Zmieściłem tam początkowo 8 karabinków, kilka ładownic, magazynków i koniec. Dzisiaj jednak do dyspozycji dostałem podziemia poniemieckiej zajezdni tramwajowej, które niegdyś pełniły funkcję schronu przeciwlotniczego dla tramwajarzy. Prawie 200 metrów kwadratowych. Natychmiast postanowiłem otworzyć tam wystawę militarną – mówi Ossowski.
Klimat to podstawa!
– Dość długo zastanawiałem się jak zaprezentować swoją kolekcję. Jedni doradzali, żeby zrobić wystawę w klimatach PRL-u, albo Armii Radzieckiej, a ja zadałem sobie jedno (ale bardzo ważne) pytanie: Kogo najbardziej interesował karabinek Kałasznikowa? I padło na Amerykanów. – opowiada kurator. Natchnieniem były niedawno odtajnione akta CIA (przyp. Centralnej Agencji Wywiadowczej) z raportami na temat broni Układu Warszawskiego. – Dokopałem się do meldunków z lat 50., które przedstawiały kałacha w dość… karykaturalnej formie. Wynikało to z tego, że Sowieci bardzo strzegli swojej nowej broni aż do 1956 roku, lecz pomimo tego Amerykanom udało zdobyć się rysunki, zdjęcia, a nawet instrukcję Automatu Kałasznikowa”. – opowiada Marcin. I tak narodziła się wizja stworzenia tajnej bazy CIA, rozpracowującej uzbrojenie Układu Warszawskiego.
Eksponaty
Kolekcja Marcina z biegiem lat znacznie się rozrosła. Aktualnie posiada 16 jednostek broni, dziesiątki magazynków do różnych modeli kałachów, ładownic, bagnetów, kilka celowników i całą masę wojskowego „szpeju”. Większość tego wszystkiego prezentowane jest w klimatycznych gablotach imitujących wojskowe skrzynie na broń. Natomiast opisy eksponatów, graficznie wzorowane są na wspomnianych wcześniej aktach CIA. Na pytanie o najciekawszy/najcenniejszy eksponat, Marcin odpowiedział – Moim ulubionym jest zdecydowanie RPKS. Wielkie „wiosło” z bębnowym magazynkiem na 75 sztuk amunicji. Waży sporo, ale „Reks” jest niesamowity i dość rzadki w Polsce. W WP na stanie miały go jedynie jednostki desantu, kompanie specjalne, ale widziałem również wczesne zdjęcia GROM-u z „erpekaesami”.