• Poniedziałek, 29 kwietnia 2024
X

Phase II – niezrealizowana modernizacja pancerników typu Iowa

Po zakończeniu I wojny w Zatoce Perskiej 3 marca 1991 r., przy wszechobecnym entuzjazmie w otumanionych złudną wizją pokoju światowego krajach szeroko pojętego Zachodu, po raz kolejny uznano, że pancerniki stały się zbędne. W konsekwencji Amerykański Korpus Piechoty Morskiej (USMC) został pozbawiony skutecznego wsparcia, siły nawodne utraciły swoją główną pięść uderzeniową, a lotniskowce – należytą eskortę.

Okręt liniowy USS Missouri (BB-63), mimo iż spośród wszystkich czterech superdrednotów znajdował się w najlepszym stanie technicznym, został sprzedany fundacji USS Missouri Memorial Association i obecnie stoi w Pearl Harbor jako okręt-muzeum. Wcześniejsze starania Battleship New Jersey Foundation spowodowały, że także tę jednostkę przekształcono w muzeum.

Do dyspozycji Dowództwa Floty pozostały więc jedynie uszkodzony 19 kwietnia 1989 r. po eksplozji w wieży nr 2 USS Iowa (BB-61) i kompletnie rozbrojony USS Wisconsin (BB‑64). Niemniej grupa kongresmenów ze stanu New Jersey przeforsowała przywrócenie obu jednostek do rezerwy. Specjaliści z USNFSA (US Naval Fire Support Association) wygrali batalię w Kongresie o pozostawienie pancerników w rezerwie do 2005 r. Znalazły się nawet na ten cel fundusze. Mimo licznych protestów ze strony pacyfistów i kontrolerów Biura Rachunkowego Floty pancerniki USS Iowa i USS Wisconsin ponownie wpisano na Naval Vessel Register – spis jednostek floty w kategorii mobilizacyjnej B. Wraz z powrotem pancerników do rezerwy pojawiły się nowe plany ich kolejnej reaktywacji, przy czym pominiemy tutaj fantazje domorosłych ekspertów o hybrydach pancerniko-lotniskowców czy arsenałów rakietowych (w miejsce artylerii głównej) i innych tego rodzaju poronionych pomysłów, a skoncentrujemy się na wybranym i wstępnie zatwierdzonym, a do dziś w większości utajnionym projekcie Phase II. Oryginalny fragment planu modernizacji publikujemy – za zgodą DoD – w niniejszym artykule.

Pancerniki w XXI w.

Chociaż utrzymanie w linii dwóch pancerników ze swoimi licznymi, ponad 1500-osobowymi załogami byłoby niezmiernie kosztowne i zarazem nieuzasadnione wówczas stanem zagrożenia pokoju światowego, to Departament Obrony USA zlecił NAVSEA (dawnemu Bureau of Ships) opracowanie konkretnych planów modernizacji. Jej zasadniczą częścią miało być zwiększenie arsenału rakietowego, jednak bez ingerencji w zasadnicze uzbrojenie, tj. armaty kal. 406 mm i 127 mm. W miejsce montowanych parami ośmiu poczwórnych wyrzutni ABL do 32 rakiet ciężkich manewrujących systemu TLAM miały znaleźć się cztery moduły do ośmiokomorowych bloków wyrzutni Mk 41 VLS Strike, przy czym te na śródokręciu miały składać się z dwóch bloków każdy, a rufowe, zgrupowane wokół drugiego dalocelownika głównego Mk 38 – z aż czterech bloków. Dawało to całkiem sporą liczbę 96 komór do pocisków SM-2 Block IIIC (później być może także SM-3 i SM-6), RIM-162 ESSM Block 1/Block 2 (po 4 w każdej komorze), rakietotorped ASW RUM-139B VL-ASROC oraz przede wszystkim ciężkich rakiet manewrujących RGM-109 Tomahawk nowego modelu (jednak wyłącznie z głowicami konwencjonalnymi). Montaż modułów wyrzutni i wpięcie ich w okrętową sieć elektryczną oraz system dowodzenia i zarządzania walką (CMS) miał ułatwić fakt, że podczas przebudowy dokonanej na początku lat 80. XX w. zainstalowano już odpowiednie tory kablowe wraz z ich izolacją i ochroną bierną pod kątem montażu wyrzutni ABL systemu TLAM. Z kolei wyrzutnie Mk 141 miały wzbogacić się o 16 rakiet Boeing RGM-84 Harpoon w wersji Block 2. Obronę bezpośrednią planowano ponadto wzmocnić dwoma zestawami rakietowymi RAM lub SeaRAM, a zestawy artyleryjskie CIWS kal. 20 mm Mk 15 Phalanx Block 1A zakładano wymienić na najnowszą wersję Block 1B.

Co ciekawe, przez pewien czas rozważano także montaż dwóch klasycznych ośmioprowadnicowych wyrzutni do rakiet przeciwlotniczych RIM-7 systemu NATO SeaSparrow w miejsce dwóch zdemontowanych dwudziałowych stanowisk armat kal. 127 mm, jednak ostatecznie uznano ten wzór uzbrojenia za przestarzały i wcale niereprezentujący większego potencjału wobec czterech pięciocalowych armat, strzelających zaawansowaną amunicją AAW/VT z napędem RAP (Rocket-Assistant Projectile). Co więcej, już w połowie lat 80. XX w. USS New Jersey (BB-62), a następnie USS Iowa (BB-61) udowodniły na morskim poligonie, że zmodernizowana artyleria pomocnicza, naprowadzana na cel ucyfrowionym systemem kierowania ogniem i strzelająca zaawansowaną amunicją, może uzyskać stuprocentową skuteczność w zwalczaniu wielokierunkowych ataków rakietowych (dokonanych za pomocą imitatorów celów takich rakiet, jak radzieckie P-700 Granit czy SM80 Moskit) na dystansie bliskim (17–25 km) i bezpośrednim. W związku z tym zdecydowano się jedynie wymienić same armaty na najnowsze wówczas kal. 127 mm L/54 Mk 45 Mod. 1 lub nawet Mk 45 Mod. 4 o jeszcze dłuższym przewodzie lufy L/62 (ten wzór uzbrojenia był dostępny już od 2000 r., zatem sprawa wyglądała jak najbardziej realnie). Niezależnie od ostatecznego wyboru montaż wymagał sporych i kosztownych zmian wewnątrz dwudziałowych opancerzonych stanowisk (rozpatrywano nawet montaż stanowisk jednodziałowych, co ostatecznie odrzucono z uwagi na ich słabą ochronę bierną, kłócącą się z ideą pancernika), jednak korzyści były ogromne: dwu- lub nawet trzykrotny wzrost skutecznego zasięgu zarówno przy zwalczaniu celów nawodnych, jak i powietrznych (niedawno do bogatej plejady amunicji tego kalibru doszły jeszcze pociski HVP o zasięgu ok. 200 km).

Nie zapomniano oczywiście o rozwoju artylerii głównej, która obok ochrony biernej była zasadniczym powodem chęci przywrócenia pancerników do służby. Jako że celność na dystansie nawet powyżej 40 000 m doprowadzono już w latach 80. XX w. do prawdziwej perfekcji, prace poszły najpierw w kierunku znacznego zwiększenia zasięgu rażenia pocisków. Początkowo z powodzeniem przetestowano specjalne pociski podkalibrowe 347 mm EX-148 HE‑ER, opracowane głównie przeciw tzw. celom miękkim. Zaopatrzono je w tzw. sabot (dopasowujący do przewodu gwintowanego lufy), a do wystrzeliwania używano nowego rodzaju ładunku miotającego klasy SPDN, który umożliwiał im osiągnięcie dystansu powyżej 60 km (na testach osiągnięto zasięg 66 km z błędem CEP = 4 m). Wciąż jednak była to amunicja bezwładnościowa, a więc pod względem celności całkowicie zależna od systemu kierowania ogniem na okręcie (nawiasem mówiąc – najlepszego w historii pancerników). W związku z tym rozpoczęto prace nad amunicją inteligentną o jeszcze większym zasięgu skutecznym (powyżej 135 km) w ramach programu AGWS, czyli Advanced Gun Weapon System (obecnie znanym jako AGS, czyli Advanced Gun System). Prace rozpoczęto już pod koniec lat 80. XX w. Utworzono tzw. Gun Weapon System Technology Program pod przewodnictwem Defence Advanced Research Program Agency (DARPA), w którym udział brał m.in. dr Gerald Bull. Co prawda początkowo zakładał on jedynie zwiększenie liczby ładunków miotających przy wystrzeliwaniu pocisku, jednak dalsze prace poszły zupełnie inną drogą. Opracowano podkalibrowy pocisk ERGM (Extended Range Gun Munition) kal. 330 mm o masie ok. 880 kg, który wyposażony w inteligentną, skomputeryzowaną głowicę z GPS, sabot, silnik pomocniczy oraz rozkładane usterzenie mógł skutecznie razić cele położone w znacznej odległości od okrętu. Do pierwszych prób użyto armaty kal. 406 mm L/45 Mk 6 z zapasów dla pancernika USS North Carolina (BB-55). Zakładany w projekcie dystans (ponad 135 km) wystrzeliwane pociski pokonywały w czasie 3 min i 30 s. Spory był jednak błąd CEP, którego parametr pozostaje do dziś niejawny. Pozostało więc sporo problemów do rozwiązania, jak np. system kierowania ogniem, który umożliwiałby systematyczne trafianie pociskami na tak wielką odległość, czy też ładunki miotające do ich wystrzeliwania.

Reklama

Najnowsze czasopisma

Zobacz wszystkie
X
Facebook
Twitter
X

Dołącz do nas

X