• Środa, 8 maja 2024
X

POF P-415 Edge SBR – inny od wszystkich

W życiu każdego strzelca przychodzi taki moment, w którym dochodzi do wniosku, że musi jednak kupić nowy karabinek. W moim przypadku złożyły się na to dwie przyczyny: mój stary, mający już ponad 7 lat PWS zaczął wymagać remontów, przy czym jasne stało się, że w niedługim czasie będzie trzeba wymienić także lufę oraz to, że mam tylko jeden karabinek i w razie awarii PWS jestem wyłączony z treningów i zawodów.

No dobra, bądźmy szczerzy, że także chciałem mieć po prostu coś nowego.

Prawdę mówiąc, to niejako z przyzwyczajenia myślałem o PWS Mk11 Mod 2-M, bo lubię PWS-y i zwyczajnie się do nich przyzwyczaiłem. Wiele razy oglądałem i strzelałem z króliczego Mod 2-M i muszę przyznać, ze ta broń zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie, jako mocno przemyślany i sprawnie przeprowadzony uprade Mod 1, którego mam od lat. Już prawie miałem go kupować, ale nagle okazało się, że dotychczasowy dystrybutor przestał być dystrybutorem i tego modelu już nie było, a to czy będzie opierało się raczej na Inszallah.

W międzyczasie u byłego dystrybutora PWS pojawiły się nowe karabinki, także „trzyliterowe” POF (ale nie z Pakistanu, tylko z Arizony, z fabryki Patriot Ordnance Factory). Zacząłem trochę chodzić wokół nich, bo muszę przyznać ujęły mnie wykonaniem oraz oryginalnością. A ja już mam tak, że lubię rzeczy oryginalne i czasem idę trochę pod prąd – modne są białe snikersy, to ja założę czarne, a co!

Dodatkowo za POF przemawiało także to, że dostępne są wersje z krótkim skokiem tłoka gazowego, a ja przyzwyczaiłem się do tłokowca właśnie w PWS. Co prawda tam jest długi skok, a nie krótki, ale tłok to tłok, nie bądźmy szczególarzami.

No i jeszcze ten egzemplarz ma bardzo atrakcyjny kolor.

Mój POF P-415 Edge

Koniec końców padło na POF P-415 Edge z lufą o długości 10,5” w kolorze Blunt Bronze, czyli czymś pomiędzy złotym a Coyote Brown, do tego metalizowane. Uznałem tę długość lufy za optymalną dla mnie, bo ma to być karabinek przede wszystkim „taktyczny”, pod zawody typu Furia, treningi „w szpeju” i zawody trigun. Do tego, opcjonalnie, ma być wykorzystywany z moderatorem dźwięku, więc całkowita długość broni będzie tu miała istotne znaczenie. Masa także, że POF nie są leciutkimi AR-ami z układem gazowym DI, tylko tłokowcami, z natury rzeczy po prostu cięższymi i to jeszcze cięższymi „na przód”, więc wybranie możliwie krótkiej lufy było z mojego punktu widzenia kluczowe.

P-415 z wyglądu przypomina zwykłego AR z wyższej półki. Od razu rzuca się w oczy świetne wykonanie i spasowanie karabinka – jego komora zamkowa i spustowa są kute i spasowane tak, że nie ma pomiędzy nimi żadnego luzu i to bez dodatkowej regulacji znanej z wielu typów AR-ów. Obie komory pokryte są powłoką wykonaną farbami Cerakote.

Komor zamkowa w zasadzie przypomina „zwykłą” komorę AR-a, ale różni się od niej tym, ze na górnej powierzchni nie ma szyny Picatinny, ale ukształtowana jest ona tak, by współpracować z przedłużonym łożem. Dodatkowo wykonano w niej gniazda dla trzech śrub mocujących łoże, czyli po prostu nie jest to komora MIL-SPEC. W komorze zamkowej osadzona jest standardowa rękojeść przeładowania karabinków AR, z tym że w P-415 jest to rękojeść dwustronna Strike Eagle sygnowana przez POF.

Komora spustowa jest już znacznie bliżej „zwykłego” AR, choć oferuje dużo więcej, jeśli chodzi o ergonomię. Przede wszystkim P-415 jest w 100% oburęczny i ma zdublowane dokładnie wszystkie manipulatory. Bezpiecznik z dwoma skrzydełkami to „klasyk” z AR-15, ale dwustronny przycisk zatrzasku magazynka nie jest już zbyt często spotykany. Podobnie z dwustronną dźwigienką zwalniającą zespół ruchomy z tylnego położenia, po prawej stronie mającą formę bardziej przycisku niż dźwigni. Absolutnie wyjątkowy jest manipulator, którego nie znajdzie się chyba w żadnym innym AR, ale za to można go znaleźć w G36. Chodzi o niewielki przycisk wystający z komory spustowej do kabłąka tuż przed gniazdem magazynka, a który odpowiada za zablokowanie zespołu ruchomego w tylnym położeniu przez użytkownika.

W komorze spustowej standardowo znajduje się spust POF Match Grade Drop In o sile 2 kg, z bardzo krótkim, jednostopniowym oporem, uzupełniony precyzyjnymi kołkami mocującymi ze stali nierdzewnej KNS Precision zapobiegającymi poluzowaniu zespołu w komorze.

Spust osłonięty jest stałym kabłąkiem będącym częścią komory spustowej o dość oryginalnym, łezkowatym kształcie, rozszerzającym się w przód tak, aby zapewnić jak najwięcej miejsca na palec nawet w grubej rękawicy.

Reklama

Najnowsze czasopisma

Zobacz wszystkie
X
Facebook
Twitter
X

Dołącz do nas

X