• Piątek, 6 grudnia 2024
X

Sukcesy okrętów podwodnych na Morzu Śródziemnym podczas II wojny światowej wielokrotnie oznaczały ciężkie straty przeciwnika w ludziach. Jednym z tych, które spowodowały największe, był brytyjski Proteus. Zatopił on między listopadem 1941 r. i marcem 1942 r. trzy statki przewożące setki żołnierzy; w dwóch przypadkach zginęła zdecydowana większość z nich.

Proteus był jednym z sześciu okrętów typu Parthian (często używane jest też określenie typ P), zbudowanych w należącej do koncernu Vickers Armstrong stoczni w Barrow-in-Furness. Od bezpośrednich poprzedników, szóstki typu Odin, odróżniał je przede wszystkim inny kształt dziobu. Miały identyczną konstrukcję jednokadłubową ze zbiornikami siodłowymi i uzbrojenie: osiem wyrzutni torped kal. 533 mm (sześć na dziobie i dwie rufowe) oraz armatę kal. 102 mm. Osiągały prędkość maksymalną 17,5 w. na powierzchni i 8,6 w. w zanurzeniu, mogły bezpiecznie zejść na głębokość 91 m.

Proteus został przejęty przez Royal Navy 19 lipca 1930 r., po niemal dokładnie dwóch latach budowy; tak jak poprzedników i jednostki siostrzane, przeznaczono go do służby na Dalekim Wschodzie. Przez ponad osiem lat bazował więc w Hongkongu, a wybuch II wojny światowej zastał go w doku w Singapurze, gdzie przechodził rozpoczęty na początku lipca przegląd techniczny. W marcu 1940 r. odbył pierwszy, trwający trzy tygodnie rejs bojowy, w trakcie którego patrolował wody w pobliżu Władywostoku. W tym czasie Admiralicja uznała, że konieczne jest wzmocnienie sił podwodnych na Morzu Śródziemnym, więc 3 maja, via Singapur, Kolombo, Aden i Port Said, okręt dotarł do Aleksandrii. Osiemnaście dni potem wyszedł w morze na drugi patrol, również pozbawiony godnych odnotowania wydarzeń.

14 czerwca, tydzień po ćwiczeniach z ORP Garland i cztery dni po tym, gdy Włochy wypowiedziały wojnę Francji i Wielkiej Brytanii, opuścił Aleksandrię, skierowany ponownie na wody między Kretą i Peloponezem. Operując już z Malty, podczas trzeciego patrolu na Morzu Śródziemnym wystrzelił pierwszą torpedę – celem nieskutecznego ataku był w nocy 12 września, na północny wschód od Tobruku, włoski okręt podwodny (prawdopodobnie Uarsciek). Czwarty i piąty patrol były zupełnie bezproduktywne, a nękające okręt awarie sprawiły, że skierowano go do Portsmouth na gruntowny remont, trwający od końca grudnia 1940 r. do połowy lipca 1941 r. Pod koniec prac Proteusa wyposażono w radar typu 286P, który wykorzystywał fale długości 1,4 m i miał antenę na maszcie teleskopowym, ulokowanym za osłoną peryskopu tylnego. Stanowisko dla nowego sprzętu, obsługiwanego przez dwóch ludzi, wygospodarowano w pobliżu kabiny radiowej.

Od połowy maja Proteusem dowodził kpt. mar. Philip Stewart Francis, który wcześniej przez rok miał pod swoją komendą operującego na wschodnim Atlantyku Talismana i niewiele zwojował. Pierwszy patrol po powrocie okrętu na Morze Śródziemne też nie był udany, bo 1 października chybiły trzy torpedy wystrzelone do napotkanego niedaleko wyspy Kefalinia samotnego statku (cel stanowił najprawdopodobniej włoski Donizetti, 2428 BRT), dwa dni później nie powiodła się próba podejścia na powierzchni do konwoju, a 6 października kolejne awarie zmusiły Francisa do przerwania patrolu.

Początek sukcesów i pierwsza masakra

26 października, po usunięciu defektów w Aleksandrii, Proteus rozpoczął swój siódmy rejs bojowy. Tym razem został skierowany do Zatoki Ateńskiej i krótko po północy z 1 na 2 listopada czujność obserwatorów na torpedowcu Sirio, który wraz z bliźniaczym Lupo eskortował trzy płynące z Pireusu do Heraklionu (Kreta) statki, udaremniła atak. Francis uznał wówczas, że konieczna jest zmiana rejonu patrolowego. Przenosiny na trasę żeglugową między wyspą Andros i kontynentalną Grecją od razu przyniosły efekt, bo niedługo przed południem mógł wydać rozkaz wystrzelenia trzech torped do zbiornikowca Tampico (4958 BRT), eskortowanego przez torpedowce Monzambano i Castelfidardo. Jedna była celna i wiozący rumuńską ropę włoski statek utracił napęd. Kilka godzin później próbujący dobić uszkodzoną jednostkę Proteus został wykryty i obrzucony bombami głębinowymi. Choć nie odniósł żadnych uszkodzeń, Francis dał za wygraną. W rezultacie Tampico odholowano do Pireusu, skąd następnie trafił do Wenecji na remont, którego nie ukończono przed kapitulacją Włoch.

Wieczorem 9 listopada Proteus znajdował się jakieś 8 mil na wschód od wysepki Agios Georgios, leżącej w wejściu do Zatoki Sarońskiej. O 20.30 jego radar wykrył spory obiekt w namiarze 270° i odległości ok. 7000 m. Gdy obserwatorzy skierowali lornetki w tę stronę, wypatrzyli zaciemnioną jednostkę. Po skierowaniu się okrętu ku niej dystans spadł do niecałych 5500 m i wówczas okazało się, że to statek, ale nie samotny – były z nim dwa eskortowce, rozpoznane jako trawlery uzbrojone. Mając za sobą nocne podejścia do ataku, które nie udały się z powodu zauważenia Proteusa (dawała o sobie znać zbyt wysoka sylwetka okrętu), Francis postanowił zachować cierpliwość i wystrzelić torpedy spod wody, korzystając ze światła księżyca lub pierwszych promieni słońca.

W następnych godzinach okręt wyprzedzał konwój, trzymając się na granicy zasięgu obserwacji optycznej. 10 listopada o 3.20, po minięciu wyspy Milos, operator radaru zameldował, że obserwowana trójka jednostek idzie stałym kursem i padł rozkaz zanurzenia. Dwadzieścia minut potem hydrofony wychwyciły odgłosy pracy ich śrub, a o 3.45 statek był już dobrze widoczny przez peryskop i Francis stwierdził, że to nisko siedzący w wodzie parowiec o pojemności ok. 3000 BRT, z wysokim kominem na śródokręciu. Okręty eskorty szły zygzakiem w jego ćwiartkach dziobowych; znalezienie się za ich rufami nie stanowiło problemu. O 4.05, oceniwszy, że odległość do rozwijającego jakieś 8 w. statku wynosi niecałe 600 m, dowódca Proteusa wydał rozkaz wystrzelenia czterech torped. Zaraz po tym, jak ostatnia opuściła wyrzutnię, polecił zwiększyć zanurzenie do 55 m i skierować okręt na kontrkurs, czyli ku północnemu wschodowi. Wskazówka na stoperze jego zastępcy mijała właśnie połowę tarczy, gdy usłyszał pierwszy wybuch. Kolejne wskazywały na to, że celne były wszystkie torpedy. Po meldunku operatora sprzętu hydrolokacyjnego o słabych odgłosach przerywanej pracy tylko jednej maszyny parowej przyjął, iż jedna trafiła w eskortowiec, a pozostałe w cel główny. Kontratak nie nastąpił, ale i tak dopiero o 5.00 rozkazał wyjść na głębokość peryskopową. Stwierdził wówczas, że się częściowo pomylił, bo w miejscu wystrzelenia torped zobaczył dwie nieduże ciemne sylwetki. Eskortowce poruszały się bardzo wolno, co wskazywało na prowadzenie akcji ratowniczej.

Zatopionym przez Proteusa statkiem była niemiecka Ithaka, mająca w rzeczywistości 1773 BRT. Gdy wybuchła II wojna światowa, ten krążący od prawie 20 lat po Morzu Śródziemnym tramp schronił się w Turcji. Po podboju Grecji przez Wehrmacht pływał początkowo do portów rumuńskich, a potem zaczął pełnić funkcję promu między Pireusem i Kretą. Wychodząc 9 listopada ok. 15.00 w kolejny rejs, którego punktem docelowym była zatoka Suda, miał na pokładzie co najmniej 556 ludzi, w tym 25 członków mieszanej, niemiecko-chorwackiej załogi; przewoził także ok. 1070 t ładunku, w tym 218 t benzyny w beczkach i 80 t amunicji. Eskortowały go patrolowce (Vorpostenbooty) 11 V 1 i 12 V 4, zdobyte przez Niemców odpowiednio w kontynentalnej Grecji i na Krecie. 11 V 1 wcześniej był greckim trałowcem pomocniczym Palaskas, zatopionym przez własną załogę w Volos nocą z 15 na 16 kwietnia 1941 r. Wydobyty, wyremontowany i przezbrojony wszedł do służby w Kriegsmarine pod koniec lipca. Oznaczenie 12 V 4 otrzymał natomiast Widnes, brytyjski trałowiec typu Hunt, który wyrzucił się 20 maja na brzeg w zatoce Suda po uszkodzeniu go przez bomby z samolotu Luftwaffe.

Według listy z punktu kontroli zaokrętowania w Pireusie na Ithace znalazło się łącznie 391 żołnierzy 713. Dywizji Piechoty, sformowanej w Karlsbadzie na początku maja 1941 r. z myślą o przyszłym garnizonie okupacyjnym Krety. Do końca września oba jej pułki liniowe znalazły się na wyspie; pozostało jeszcze przerzucenie niektórych pododdziałów pomocniczych i personelu sztabowego. Największymi w tym rejsie Ithaki były kompania łączności i pluton saperów. Reszta pasażerów z Wehrmachtu służyła m.in. w dwóch bateriach artylerii nadbrzeżnej i – tak jak niemal wszyscy zabrani z Pireusu ludzie w mundurach Luftwaffe i Kriegsmarine – wracała na Kretę z urlopów.

Dzięki raportowi komisji dochodzeniowej, którą rozkazał utworzyć dowódca 713. DP, wiadomo m.in., że zgodnie z planem wyjście Ithaki w morze miało nastąpić 4 listopada, ale codziennie przesuwano je na następną dobę; beczki z benzyną zajmowały dolną część ładowni nr 3, a członkowie załogi statku polecili żołnierzom, by rozlokowali się na pokładzie pogodowym i w nadbudówce. Ponieważ ten pierwszy został ciasno zastawiony pojazdami kołowymi, z reguły odkrytymi, wbrew oficjalnemu zakazowi większość ulokowała się w ładowniach i innych dostępnych pomieszczeniach wewnątrz kadłuba. Wszyscy mieli kamizelki ratunkowe, ale zgodnie z relacjami wielu świadków fakt, że na pokładzie znajdowały się jednocześnie benzyna, amunicja i tylu ludzi, budził obawy, a połączenie wieści o storpedowaniu Tampico z cechami jednostek eskorty tylko je pogłębiło.

Gdy doszło do ataku, zbyt mała liczba łodzi ratunkowychi rozmiary patrolowców nie liczyły się. Pierwsza torpeda uderzyła w prawą burtę śródokręcia statku, powodując natychmiast silny przechył. Kilka sekund później druga trafiła w ładownię nr 3 i nad Ithakę wystrzelił słup ognia, zgaszonego z miejsca przez podmuch trzeciej eksplozji. Świadkowie mówili o jeszcze dwóch celnych torpedach i rozpadnięciu się statku, który zniknął pod wodą po minucie od pierwszego wybuchu. Obserwujący agonię z Vorpostenbootów stwierdzili jednak, że trzeci wybuch miał typowe cechy eksplozji kotła parowego, a Ithaka przełamała się na pół i zatonęła już po kilkunastu sekundach, co od razu czyniło oczywistymi ciężkie straty w ludziach.

Tylko 11 V 1 zaczął poszukiwać napastnika. Ponieważ nasłuch hydrofonowy nic nie dawał, mniejszy z patrolowców włączył się do akcji ratowniczej po dość krótkim czasie, ale z dużo gorszym efektem niż 12 V 4. Poszukiwania rozbitków trwały ponad półtorej godziny, do świtu; obie jednostki eskorty opuściły na wodę po jednej łodzi, nie użyły jednak reflektorów. Ostatecznie przetransportowały na Kretę 80 żywych i jedno ciało. Zdecydowana większość uratowanych, 57 osób (9 było ciężko rannych, niemal wszyscy mieli oparzenia), należała do 713. DP; szczęśliwcy niemal bez wyjątku znajdowali się na pokładzie pogodowym w momencie ataku Proteusa. Z wysłanych o świcie nad jego miejsce wodnosamolotów wypatrzono już tylko ciała (wiele wyłowiły jednostki rybackie, pochowano je na Krecie) i szczątki.

Reklama

Najnowsze czasopisma

Zobacz wszystkie
X
Facebook
Twitter
X

Dołącz do nas

X