W literaturze marynistycznej miniaturowe okręty podwodne opisywane są przede wszystkim jako specjalne środki szturmowe. Ich postrzeganie zdeterminowane jest np. przez japoński atak na Pearl Harbour. Do owej listy kanonicznych akcji dodać można brytyjskie wysiłki ukierunkowane na eliminację ukrywającego się w norweskich fiordach okrętu liniowego Tirpitz, a także ataki na Singapur.
Włoskie miniaturowe okręty podwodne postrzegane są i opisywane również jako specjalne środki szturmowe. W rzeczywistości geneza tych jednostek była nieco bardziej złożona.
Miniaturki: doświadczenie historyczne
Początkowo miniaturowych okrętów podwodnych, które nazywano okrętami strażniczymi, planowano użyć w charakterze zanurzalnych baterii torpedowych. Jeszcze podczas wojny z Turcją w 1913 r. za pomocą takich właśnie aparatów zamierzano wzmocnić morską obronę Wenecji. W jednym z tamtejszych warsztatów wykonano – zachowując wielką tajemnicę – dwa miniaturowe pojazdy (okręty) o wyporności ok. 10 t, długości ok. 6 m i średnicy 0,76 m. Każdy napędzany był silnikiem elektrycznym. Wydaje się, że nigdy ich praktycznie nie zastosowano. Zamysł wpisywał się przy tym całościowo w doktrynę marynarki wynikającą z prowadzonej przez państwo polityki międzynarodowej. Włochy były wszak stroną Trójprzymierza i formalnie do 1915 r. pozostawały w sojuszu z Austro-Węgrami i Niemcami. Dla sił morskich, wobec przewagi marynarki francuskiej i brytyjskiej Floty Śródziemnomorskiej, przewidywano więc zadania generalnie obronne. Wielkim wyzwaniem, a w zasadzie nierozwiązywalnym dylematem strategicznym, pozostawało przy tym utrzymanie komunikacji ze zdobytymi na Turcji w 1912 r. Trypolitanią i Dodekanezem.
Podczas Wielkiej Wojny, gdy zmagania na Adriatyku toczyły się ze zmiennym szczęściem, a działania lądowe utknęły w dolinie rzeki Isonzo (stoczono tam w latach 1915‑1917 łącznie 12 bitew), podjęto kolejną próbę budowy małych okrętów podwodnych przeznaczonych do obrony portów oraz działań w rejonach przybrzeżnych, w tym w cieśninie Otranto. Wynikało to z pilnej potrzeby powstałej wskutek działań przeciwko wybrzeżu prowadzonych przez flotę austro-węgierską. W latach 1915–1916 marynarka otrzymała sześć okrętów oznaczonych jako A 1 – A 6. Powstały w Arsenale Królewskim w La Spezia. Choć zaprojektował je niewątpliwie utalentowany inżynier i zdolny organizator – gen. bryg. (w korpusie technicznym) Edgardo Ferrati – okazały się nieudane. Złożyły się na to ograniczenia konstrukcyjne (wymogiem było utrzymanie wymiarów umożliwiających transport kolejowy, a więc uwzględnienie szerokości skrajni, wysokości mostów i wymiarów tuneli) oraz mizeria finansowa i materiałowa czasu wojny. Największym mankamentem okazał się zasięg ograniczony pojemnością akumulatorów napędzających silnik elektryczny. Uczyniło to zamysł ich użycia w cieśninie Otranto (z baz w Brindisi i na wyspie Sezan pod Wlorą w Albanii, którą zajęto jeszcze pod koniec października 1914 r.) bezprzedmiotowym. Ostatecznie trzy trafiły do Wenecji, dwie do Bari, a jedna pozostała w La Spezia jako okręt szkolny. Istniał plan zaatakowania siłami okrętów z Wenecji portu w Trieście, ale wymagało to użycia transportowca w celu ich przerzutu do rejonu działań. To zaś okazało się nader trudne pod względem taktycznym i technicznym. Pomysł więc porzucono. Wszystkie jednostki wycofano z kampanii pod koniec 1917 i na początku 1918 r., a następnie złomowano.
Edgardo Ferrati był jednak człowiekiem upartym. Zdawał sobie sprawę z ograniczeń jednostek typu A, ale zdołał przekonać decydentów, że sam pomysł zanurzalnych baterii jest z gruntu trafiony. Twierdził przy tym, że postawiono im zbyt wygórowane zadania. Oczywiste ograniczenia postanowiono zatem usunąć w okrętach drugiej serii, oznaczonej jako typ B. Zamówiono ich w La Spezia sześć, równolegle z typem A (formalnie rozpoczęto też budowę), jednakże z ukończeniem czekano na pierwsze wnioski eksploatacyjne. Jednostki drugiej serii były nieco większe od poprzedników. Otrzymały już dualny napęd. Na powierzchni pracował, na jedną śrubę, silnik benzynowy firmy Itala, a pod wodą – silnik elektryczny Savigliano, zasilany z baterii akumulatorów. Przy uzbrojeniu w dwie wyrzutnie torped kal. 450 mm czyniło to już realnym zarówno skuteczne wypełnianie zadań zanurzalnej wyrzutni, jak i wychodzenie na wody cieśniny Otranto lub na podejścia do austro-węgierskich baz. Zamierzano zresztą wykorzystać trzeci z ukończonych okrętów do ataku na Pola i dopiero w tym momencie pojawił się wątek użycia jednostek jako środków szturmowych. W tym celu otrzymał on na dziobie kratownicową konstrukcję do przebijania się przez sieci zaporowe. Do realizacji planu jednak nie doszło. Można podkreślić, że okręty wodowano w pełni ukończone, a więc natychmiast po zejściu na wodę mogły (formalnie) wejść do służby. Wraz z zakończeniem wojny przerwano pracę przy jednostkach B 4, B 5, B 6, a trzy, które Regia Marina otrzymała wcześniej, złomowano w 1919 r.