• Piątek, 26 lipca 2024
X

Zdolności Marynarki Wojennej PRL w zakresie walki z okrętami podwodnymi

Poszukiwanie i zwalczanie zanurzonych okrętów podwodnych to teoretycznie jedno z ważniejszych zadań stawianych własnej marynarce wojennej. Po II wojnie światowej Bałtyk mógł być akwenem działań wielu jednostek tej klasy z flot traktowanych w ówczesnej Polsce jako wrogie. Jednak rozwój narodowych sił i środków zdolnych do ich skutecznego wykrywania i niszczenia był przez całe dekady mocno zaniedbywany.

„Deesy” i Mi-4ME to za mało

W latach 50. XX w. potrzeba posiadania rozbudowanych sił przeciwpodwodnych nie była aż tak paląca. Na Bałtyku, poza który w tym czasie nie wybiegały polskie plany operacyjnego użycia sił morskich, okrętami podwodnymi dysponowała flota radziecka i polska, neutralna Szwecja oraz Dania. Problemem stała się dopiero odbudowa w następnej dekadzie potencjału U-Bootwaffe w ramach rozrastającej się Bundesmarine. Niemieckie okręty podwodne o niewielkiej wyporności i wymiarach były przeznaczone głównie do operowania na morzach Północnym i Bałtyku oraz w Cieśninach Duńskich.

W drugiej połowie lat 60. XX wieku w składzie Marynarki Wojennej PRL największymi możliwościami niszczenia jednostek podwodnych dysponowało osiem dużych ścigaczy okrętów podwodnych (popularnie nazywanych „deesami”) projektu 122bis. Miały one na dziobie wyrzutnie rakietowych bomb głębinowych, a na rufie miotacze i zrzutnie grawitacyjnych bomb głębinowych. Te ostatnie znajdowały się także na pokładach trzech niszczycieli, trzech dozorowców (przedwojennych minowców, wycofanych w 1967 roku) oraz dwóch tuzinów trałowców dwóch projektów. Na czas wojny uzupełnieniem tych sił miało być 18 okrętów patrolowych trzech typów. Piętą achillesową wszystkich okrętów była używana w tym czasie, słaba pod względem parametrów pracy, stacja hydrolokacyjna Tamir-5/11 (numer zależał od wielkości okrętu, na której był montowany) z rozwiązaniami konstrukcyjnymi wywodzącymi się jeszcze z opracowanej w Wielkiej Brytanii w czasie II wojny światowej stacji ASDIC. Urządzenie pracowało tylko w trybie pasywnego nasłuchu szumów podwodnych. Miało skuteczny zasięg wykrywania nie większy niż 15 kabli, a i to raczej przy idealnych warunkach hydrometeorologicznych. Klasyczne bomby głębinowe typu BB-1 o masie 165 kg, w tym 135 kg materiału wybuchowego, miały zapalnik ciśnieniowy ustawiany ręcznie na konkretną głębokość (do 100 m) eksplozji zawartego w niej zwykłego trotylu. Faktyczny skuteczny promień rażenia zanurzonego okrętu podwodnego wynosił nie więcej niż 15 m. Wstrząsy spowodowane eksplozją w dalszej odległości mogły powodować mniejsze uszkodzenia.

Wspomniane proste, szynowe wyrzutnie rakietowych bomb głębinowych typu RBU służyły do miotania przed dziób ścigaczy maksymalnie ośmiu (2×4 po obu stronach armaty kal. 85 mm) pocisków o oznaczeniu RBM lub później także nowszych RGB-12. Pierwsze z nich to nic innego jak zwykła radziecka mała grawitacyjna bomba BM-1 z dodanym silnikiem rakietowym na paliwo stałe i stabilizatorem. Całość miała (nie są już używane) masę 56 kg i mogła być miotana na odległość do 260 m z elipsą rozrzutu od 40 do 85 m. Te drugie o masie 71,5 kg (w tym 32 kg materiału wybuchowego) miały już zasięg lotu maksymalnie do 1200 m i mogły być używane na głębokościach do 330 m, a promień rażenia fali uderzeniowej po eksplozji wynosił ok. 10 m. Aby dostosować RGB-12 do strzelania ze ścigaczy projektu 122bis w helskiej składnicy dorobiono dla nich specjalne zaciski płaskie, utrzymujące bombę na szynach wyrzutni.

Posiadanych osiem wspomnianych ścigaczy projektu 122bis było liczbą niewystarczającą do zabezpieczenia całej polskiej strefy operacyjnej oraz realizacji zadań na wypadek wojny. Tworzyły one 11. Dywizjon Ścigaczy, stacjonujący w Helu i odpowiadający za osłonę wschodniej części wód terytorialnych (w 1965 roku włączony w skład 9. Flotylli Obrony Wybrzeża). Na początku lat 60. XX wieku był pomysł dokupienia czterech ścigaczy, tym razem projektu 201M, dla istniejącej w Świnoujściu 28. Grupy Dozorowców, która formalnie odpowiadała za obronę zachodniej części wód terytorialnych (w 1965 roku włączono ją w skład 8. Flotylli Obrony Wybrzeża). Na wypadek wojny z okrętów patrolowych Wojsk Ochrony Pogranicza planowano sformować 16. Dywizjon Ścigaczy, który po reorganizacji doczekał się okrętów także w czasie pokoju dopiero w latach 90. XX wieku.

W 1965 roku zdolności poszukiwania i zwalczania okrętów podwodnych zostały wzmocnione poprzez przyjęcie do 28. Eskadry Ratowniczej MW w Darłówku klucza czterech śmigłowców Mi-4ME. Był to morski wariant transportowych Mi-4A. Bez wątpienia ten nowy wówczas rodzaj uzbrojenia urozmaicił sposoby walki z zanurzonymi jednostkami wroga, jednak cztery maszyny to było stanowczo zbyt mało jak na potrzeby naszej floty, tym bardziej, że zdolności ładunkowe Mi-4ME były niewielkie i w jednym wylocie można było zabierać albo środki do poszukiwania wroga albo do jego niszczenia. Minimum dla skutecznego wykorzystania ich potencjału było posiadanie 12–16 maszyn w odrębnej eskadrze. Na przełomie lat 60. i 70. XX wieku były co prawda plany zakupu kolejnych, jednak odłożono je w oczekiwaniu na zapowiadaną przez Związek Radziecki na 1973 roku prezentację nowego śmigłowca.

Mi-4ME w wersji przeciwpodwodnej nie były zbyt udanym produktem, ale gdy powstawały flota radziecka nie miała innego wyboru. Był to śmigłowiec napędzany tylko jednym silnikiem tłokowym. W przedziale ładunkowym znajdowało się główne wyposażenie i miejsce pracy nawigatora-operatora uzbrojenia, w tym aparatura odbioru informacji z radioboi SPARU-55. Masa maksymalna wynosiła 7,5 t przy zabieranym ładunku o masie maksymalnie 800 kg. Prędkość lotu to 170 km/h, natomiast zasięg na wysokości 500–1000 m – to ok. 450 km.

Maszyna była wyposażona w radar SPRS-1 (w gondoli pod kadłubem), magnetometr APM-56 lub nowszy APM-60, podwieszony w tylnej części kadłuba pod belką ogonową. W konfiguracji poszukiwawczej zabierano na misję radioboje hydroakustyczne – 9 sztuk RGB-N lub 18 sztuk RGB-NM-1. Podstawowe parametry techniczne tej drugiej to: długość 1 m, średnica 0,152 m, masa 13,5 kg, czas pracy w wariancie aktywnym 1–2 h, zaś pasywnym ok. 6 h, zasięg wykrywania okrętu podwodnego wynosił do 2 km, Wysokość zrzutu 200–2000 m, łączność ze śmigłowcem (przy locie na wysokości 200 m) do 40 km, możliwość ustawienia na głębokości 25, 50 i 100 m, kable hydrofonu do 100 m, dopuszczalny stan morza 5, zasilanie – pojedyncze ogniwo.

Reklama

Najnowsze czasopisma

Zobacz wszystkie
X
Facebook
Twitter
X

Dołącz do nas

X